Info

avatar Jestem MateM z miasta Dębica/ Darmstadt (Hesja). Od 2008 roku na rowerze przejechałem: 100581.78 w tym 14311.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.05 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Mapa przejechanych dróg- aktualizacja 2022








button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 120 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 138 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 143 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 206.7 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 124.6 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 173 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 154 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 135 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 141 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 99 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 138 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 164 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 201 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 166 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 148 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 104 km

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MateM.bikestats.pl

Archiwum bloga

skype downloadLicznik wizyt na stronę
Flag Counter
Wpisy archiwalne w kategorii

#Beskid Niski

Dystans całkowity:1763.92 km (w terenie 226.50 km; 12.84%)
Czas w ruchu:53:10
Średnia prędkość:19.12 km/h
Maksymalna prędkość:58.00 km/h
Suma podjazdów:15627 m
Maks. tętno maksymalne:179 (94 %)
Maks. tętno średnie:137 (72 %)
Suma kalorii:27233 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:125.99 km i 6h 38m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
131.63 km 9.20 km teren
06:41 h 19.70 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:
HR max:171 ( 90%)
HR avg:130 ( 69%)
Przewyższenie:1431 m
Kalorie: 3759 kcal

Beskid Niski dzień 1: do Wysowej-Zdroju

Wtorek, 15 września 2020 · dodano: 17.09.2020 | Komentarze 0


Jezioro Klimkowskie, w tle Pieniny Gorlickie.


Pomimo stosunkowo niedużej odległości od Dębicy, dwa lata upłynęły, zanim ponownie zawitałem rowerem w Beskidzie Niskim. Ostatnim razem miało to miejsce w połowie września, kiedy to przez trzy dni z plecakiem przejechałem po Karpatach około 354 kilometrów z 4140 m. przewyższenia.
 Wschodnią, wyludnioną część pasma Beskidu mam już całkiem nieźle zjeżdżoną, więc tym razem wybrałem nowy dla mnie kierunek: położoną w zachodniej jego części Wysową. W porównaniu z wcześniejszą eskapadą, tegoroczna była zaledwie namiastką tego, co oferują najdziksze góry Polski: asfaltowa trasa z domieszką lżejszego terenu obliczona na kontemplowanie górskich krajobrazów. Na plecach wylądował ponad 5-kilogramowy plecak z zaopatrzeniem.

Nocleg pod przełęczą w ostatnim zamieszkałym domu w Blechnarce, nieco ponad kilometr od słowackiej granicy (której ze względu na obostrzenia pandemiczne przekroczyć nie mogłem). Z Przełęczy Wysowskiej (610 m. n.p.m.) z racji zalesienia widoki żadne, choć mapa z 2011 roku sugerowała coś innego (przekonałem się tym samym, że na mapach zmieniają się nie tylko drogi). 

Zakres temperatur: od 16.3 °C do 31 °C. Przewyższenie: Garmin 1431 m., Sigma 1494 m. 


Dzień będzie gorący, rankiem jednak w oparach mgły i przyjemnym chłodzie dotarłem aż pod Pasmo Brzanki. Inwersja ścisnęła opary tak nisko, że widoczne były szczyty wzgórz ponad nimi.


Biegacz skórzasty (Carabus coriaceus): drugi co do wielkości europejski biegacz, spotkany rankiem w Grabinach.


Oryginalna austriacka tablica informacyjna w języku niemieckim i polskim w Siepietnicy, ułatwiająca lokalizację cmentarza nr 29- jednego z 400 wybudowanych w Zachodniej Galicji, tworzących unikalny i niespotykany w żadnym innym miejscu na świecie zespół wojennych nekropolii. 


Mury miejskie w Bieczu, za sprawą których miasto zyskało przydomek "polskiego Carcassonne".


Dwór obronny Gładyszów z XVI wieku w Szymbarku. W miejscowości tej na uwagę zasługują m.in. cerkiew i Skansen Wsi Pogórzańskiej (który po wczorajszych odwiedzinach sanockiego skansenu odpuściłem).


Okolice Klimkówki.


Nad Klimkówkę dotarłem terenową ścieżką edukacyjną. 


Beskid Niski w Uściu Gorlickim (Ruskim).


Pijalnia Wód Mineralnych w Wysowej-Zdroju. Po zapoznaniu się z tablicą informacyjną stwierdziłem, że żadna z wód nie będzie odpowiednia dla osoby zdrowej, bidon jednak musiałem napełnić, więc ostatecznie wybrałem "magnezowego" Henryka. Kosztowało mnie to cały jeden złoty.


Ośrodek Uzdrowiskowy Biawena w Wysowej, zlokalizowany na zboczu bezimiennej góry o wysokości 668 m. n.p.m.


Łemkowski krzyż w Blechnarce z 1901 roku.


Blechnarka wieczorową porą.




Dane wyjazdu:
109.28 km 23.00 km teren
06:30 h 16.81 km/h:
Maks. pr.:54.62 km/h
Temperatura:28.0
HR max:170 ( 89%)
HR avg:126 ( 66%)
Przewyższenie:1691 m
Kalorie: 3226 kcal

Beskid Niski dzień 2: śladami niedźwiedzi w paśmie granicznym

Czwartek, 20 września 2018 · dodano: 08.01.2021 | Komentarze 0


Trop niedźwiedzia brunatnego na zboczu góry Kamień (859 m. n.p.m.), w granicach rezerwatu "Kamień nad Jaśliskami". Ślady zauważyłem na Głównym Szlaku Beskidzkim, ścieżki ludzi i tych zwierząt się więc przecinają. Spotkanie z największym polskim drapieżnikiem oko w oko mogłoby się źle skończyć, i choć przedpołudniem o tej porze roku szanse na kontakt były znikome, to dreszcz niepewności pozostawał, bo zwierzę podążało w tym samym, co ja kierunku.
Początkiem roku 2021 opracowałem kolejny z zaległych jeszcze wpisów z roku 2018:


Poranna niespodzianka

To zdecydowanie najatrakcyjniejszy dzień trzydniowej eskapady z plecakiem po beskidzkich kniejach i odludziach. Gęsta mgła to pierwsze, co zobaczyłem w oknie po przebudzeniu. Mimo iż wczoraj przejechałem spory dystans z dużym przewyższeniem, dzisiaj zapowiadało się jeszcze ciekawiej, więc po godzinie 6 już byłem na nogach. Podczas krótkiej wizyty na balkonie uderzenie zimna ostudziło jednak mój zapał, nie czekał też kubek ciepłego napoju ani śniadanie, po które musiałem sobie najpierw pojechać do sklepu. "Zanim poranne słońce wkrótce rozbije nieco mgły zalegające nad doliną i zrobi się nieco cieplej, mogę się przynajmniej spakować"-pomyślałem.  Ostatecznie dopiero w pół do 8 opuściłem nocleg w Tylawie, po drodze w miejscowych Delikatesach robiąc jeszcze zakupy. Bidony zatankowałem do pełna wodą mineralną, a śniadanie i kalorie na resztę dnia zwyczajowo wylądowały w plecaku (w Beskidzie Niskim próżno szukać hoteli, czy restauracji, a sklepy bywają zamykane w porze obiadowej). Znanymi jeszcze drogami przemieściłem się do Jaślisk, a dalej zniszczonym asfaltem po raz pierwszy dotarłem do Lipowca. W cieniu w temperaturze 9.9 °C i stroju letnim (docieplonym jedynie rękawkami i nogawkami) było mi mniej niż komfortowo, jechałem jednak ze świadomością, że z każdą minutą będzie coraz cieplej. Z drugiej strony perspektywa gorącego popołudnia i szybko opróżnianych bidonów nakazywała przychylniejszym okiem spojrzeć na poranny chłód. 

Niedźwiedzie ślady w leśnych ostępach

W Lipowcu krótka przerwa na zdjęcia okolicy i śniadanie w plenerze. Konsumując słodkie pieczywo z sokiem pomarańczowym przypatrywałem się zauważalnej już w oddali górze Kamień nad Jaśliskami (857 m. n.p.m.): najwyższemu wzniesieniu całego wschodniego Beskidu Niskiego, przez które zaplanowałem dzisiaj przejechać. Wielką niewiadomą był terenowy podjazd pod ten szczyt: ciasny układ poziomic na mapie sugerował co najmniej mocną pracę nóg. Z drogi głównej prowadzącej na Słowację skręciłem na niebieski szlak prowadzący w las w miejscu, gdzie tabliczka przydrożna ostrzegała przed możliwością spotkania niedźwiedzia. Ostatecznie na podjeździe podprowadzać rower musiałem dwukrotnie, na dość krótkich odcinkach: tuż pod granicą państwa, gdy droga gruntowa przeszła w ścieżkę oraz za skrzyżowaniem szlaku granicznego z zielonym.
To właśnie tutaj, w pobliżu szczytu Kamień, natknąłem się na wyraźne odciski wielkich łap niedźwiedzia. Spotkanie z największym polskim drapieżnikiem oko w oko mogłoby się źle skończyć, i choć przedpołudniem o tej porze roku szanse na kontakt były znikome, to dreszcz niepewności pozostawał, bo zwierzę podążało w tym samym, co ja kierunku. Sytuacji nie poprawiała gęsta roślinność, w której wił się wąską ścieżką szlak, sprzyjająca zaskoczeniu niedźwiedzia (a to ostatnie, czego można chcieć na odludziu). 

Po okresie niepewności, nieco wyżej kolejne zaskoczenie: zamiast zwierzęcia, natknąłem się na kolarza mtb, który jakby nigdy nic smażył sobie na patyku nad małym ogniskiem kiełbaskę. Chwilę spędziliśmy na pogawędce, po czym ruszyłem dalej żółtą trasą w dół zbocza, z powrotem do Lipowca. On jak mówił, jechał (na „fullu”) od Komańczy szlakiem granicznym do Barwinka (więc raczej nie zauważył tych samych, co ja śladów).

Zjazd z Kamienia Nad Jaśliskami przez pierwsze kilkaset metrów dość karkołomny, spore kamienie nie pozwalały nie tyle nabrać prędkości, co chwilami nawet jechać.
W środku lasu minąłem nieczynne kamieniołomy, zawalone licznie przewróconymi drzewami, które w lekkim półmroku gęstych koron tworzyły ponury nastrój. Jeśli w którymś miejscu trasy wyraźnie spadało morale, to chyba właśnie tutaj. Z nieukrywaną ulgą wyjechałem wreszcie z tych skałek na błotniste single. Na dole z trudem doścignąłem innego mtb-ka, który solidnie cisnął do Jaślan. Początkowo byłem przekonany, że gonię niedawno spotkanego górala ze szczytu, jednak on jadąc do Barwinka raczej nie planował zjazdu z pasma. Inny kolarz okazał się sympatykiem Cyklokarpat ze sporą wiedzą o okolicy. W centrum Jaślisk nasze drogi się rozeszły (a raczej rozjechały): ja odbiłem na prawo w kierunku Woli Niżnej, on uciekł na zachód. 

Po szybkich asfaltowych kilometrach ponownie przyszła kolej na teren, czyli leśną pętlę w rezerwacie "Źródliska Jasiołki", przez wyludniowe wsie Jasiel i Rudawka Jaśliska u podnóża Kanasiówki (831 m. n.p.m.). Po drodze minąłem grupkę młodzieży szkolnej z opiekunami, zmierzających w przeciwnym kierunku.

Opuszczając Beskid

W drugiej części dnia w Polanach Surowicznych przeżyłem podwójne rozczarowanie: „Chałupa Elektryków” przeszła generalny (ale jak się okazało konieczny) remont, dorabiając się nowej elewacji i fotowoltaiki, tracąc na dotychczasowym klimacie. Liczyłem też na dzikie ostępy przemierzane leśną ścieżką, niestety nowo powstała rozległa szutrówka odebrała temu miejscu dawną dzikość.

W Rudawce Rymanowskiej od zachodu słońca dzieliła mnie jeszcze dłuższa chwila, odbiłem więc do Sieniawy obejrzeć zaporę i miejscowy zalew, zaliczając przy okazji jeszcze jedną gminę. 

Wieczorem dotarłem na Pogórze Bukowskie- tu moja trasa dobiegła końca. Bez większych problemów odnalazłem dom gościnny, w którym miałem nocować, sprawdzając wcześniej, na etapie planowania trasy, w Internecie jego lokalizację. Drugi dzień pożegnania lata w Beskidzie Niskim dobiegł właśnie końca, u podnóża Tokarni w Woli Piotrowej.




Pozostałe dwa dni beskidzkiej eskapady pod linkami:
Dzień 1: Z Dębicy do Tylawy
Dzień 3: Doliną Sanu do Rzeszowa



Tylawa o poranku: mgliście i zimno.


Jaśliska z resztkami mgły.


Poranne perełki.


Kolory jesieni- dzika róża w Lipowcu.


Łemkowski krzyż w Lipowcu.


W rezerwacie.




Żółty szlak z Kamienia do Lipowca to ciężka trasa po większych kamieniach, ale także pozwalające odpocząć urokliwe błotne ścieżki.


Na łące w Lipowcu.


Pomnik Kurierów Beskidzkich AK w Jasielu.


W nieistniejącej wsi Jasiel.


Bagna w Rudawce Jaśliskiej.




Polany Surowiczne i "Chałupa Elektryków" w nowej odsłonie.


Takie oto szutrówki powstały w Lesie Kanfiniarka, odbierając tym terenom dzikość. Jako kilometrów terenowych tego zaliczyć nie mogę.


Porohy na Wisłoku. 


Pogórze Bukowskie, na którym nocowałem.




Dane wyjazdu:
135.02 km 17.90 km teren
07:02 h 19.20 km/h:
Maks. pr.:48.26 km/h
Temperatura:
HR max:179 ( 94%)
HR avg:137 ( 72%)
Przewyższenie:1771 m
Kalorie: 4180 kcal

Beskid Niski dzień 1: z Dębicy do Tylawy

Środa, 19 września 2018 · dodano: 09.11.2020 | Komentarze 0


Widok z Grzywackiej Góry w kierunku północnym, skąd przyjechałem.
Wykorzystując wspaniałe warunki pogodowe, końcem września wyskoczyłem na trzy dni w Beskid Niski. Ze względu na małą popularność wśród turystów i niskie zaludnienie, góry te zyskały miano najdzikszych w Polsce. Brak tu spektakularnych alpejskich szczytów, gwarnych ośrodków turystycznych, czy zapchanych szlaków. Jest za to dzika przyroda, cisza i pozostałości wysiedlonego osadnictwa, skupione w opuszczonych wsiach łemkowskich. Idealne miejsce na wycieczki.

W przeddzień wyjazdu zarezerwowałem więc noclegi w domach gościnnych w Tylawie i Bukowsku (w których na skraju jesieni i tak byłem jedynym przyjezdnym), a wszystko, czego potrzebowałem, zmieściłem w jednym 25 litrowym plecaku.
Porankiem przez pierwsze 50 kilometrów bez większego przewyższenia, dobrze sobie znaną trasą w dolinie Wisłoki dotarłem do Jasła. Dalszy podjazd Pogórzem Jasielskim w nowej scenerii, przy większym zaangażowaniu mięśni, z racji wzgórz przekraczających 400 m. n.p.m. Za Nowym Żmigrodem zaczęły się już góry, a wraz z nimi jeszcze większe wysokości. 
Najwyższa na trasie Grzywacka Góra (567 m. n.p.m.) zapamiętana zostanie jako wietrzny szczyt obdarowujący wspaniałymi widokami, z interesującymi terenowymi zjazdami w Dolinę Wisłoki. W najbliższej okolicy znajduje się zagrożona zalaniem Myscowa. Coraz głośniej mówi się o budowie zbiornika retencyjnego, za sprawą którego zarówno sama miejscowość, jak i liczne trasy terenowe w jej okolicy znajdą się pod wodą. Zaliczę tu dzisiaj kilka ścieżek, póki jeszcze mogę.

W Tylawie zakupy w miejscowych delikatesach. Na nocleg w agroturystyce (tylko z nazwy) dotarłem na pół godziny przed zachodem słońca. Po nocy spędzonej pod słowacką granicą czeka mnie jutro jazda śladami niedźwiedzi w paśmie granicznym. 
Zaległy wpis z 19.09.2018.



Żółty szlak do Kąt.


Rusałka pawik.


Na Grzywacką Górę.


Wieża widokowa.


Kamienisty zjazd do Kątów wymagający rowerowej amortyzacji.


Wspaniałości... Grzywacka Góra (567 m. n.p.m.) i zarysowujący się jaśniejszą linią terenowy zjazd, którym miałem przyjemność dzisiaj zjechać. 


Łemkowska chyża w Polanach jest po dziś dzień zamieszkana. Pod jednym dachem zwykle znajdują się pomieszczenia mieszkalne i gospodarcze, z całym zwierzęcym inwentarzem. Warunków panujących w tego typu domach można się tylko domyślać...


W Myscowej.


Leśna trasa do Chyrowej obfitowała w liczne brody.


Mszana.

 


Dane wyjazdu:
154.42 km 24.70 km teren
08:04 h 19.14 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg:126 ( 63%)
Przewyższenie:1667 m
Kalorie: 3921 kcal

Magurska Odznaka Terenowa dzień 2, pierwszy orlik krzykliwy

Piątek, 1 września 2017 · dodano: 03.03.2018 | Komentarze 2




Czas wycieczki: 8 g 4 m 31 s

Zwiedzone obiekty:

5. Nieznajowa
6. "Świerżowa Ruska"
7. Wątkowa 846 m. n.p.m.
8. Diabli Kamień
9. Wodospad Magurski


Wyjazd z kwatery po godzinie 8.

Rankiem na całą dolinę, gdzie niegdyś zlokalizowana była wieś Nieznajowa, darł się żebrzący o pokarm młody Orlik krzykliwy. Jest to mój pierwszy zaobserwowany osobnik tego niepospolitego gatunku ptaka drapieżnego. 

Po zdobyciu 9 pieczątek po odznakę udać się trzeba było do Ośrodka MPN w Krempnej. Z pstrąga w Foluszu ze względu na czas musiałem zrezygnować: skoro powrót wypada już dzisiaj, każda godzina ma znaczenie.

Najkrótszą, ale też cięższą trasą był ponowny podjazd na Magurę pod Polanę Świerzowską. Dam radę, myślę, i ruszam pod górę. Na trasie krótki postój w pobliżu leśnej kapliczki, gdzie w potoku można było się schłodzić. 

Tuż przed Polaną Świerzowską łapię zasięg w telefonie i dostaję wiadomość, że jutro padać jednak nie będzie, dla mnie jest już jednak za późno, aby zmienić plany. 

Miał być pstrąg w Foluszu, był w Świątkowej Wielkiej. 

Słońce przygrzewa, a ja wbrew logice ubrany dzisiaj na czarno, oczywiście bez kasku. Jakoś w gorące dni dobrze mi się kręci dalsze dystanse. 

 Otrzymanie odznaki wiązało się z opłatą 10 złotych, a jak wygadał się w rozmowie pracownik parku, koszt jej wytworzenia to około 8 zł, więc specjalnie na tym nie zarabiają. 

Powrót do Dębicy w okolicach godziny 20. Łańcuch smarowałem czerwonym FL tylko przed wyjazdem z Dębicy.

Trochę statystyk. Magurska Odznaka Terenowa zdobyta w ciągu dwóch dni. Jest to 50-ta zdobyta odznaka zdobyta w tym roku, a 77 od czasu jej powołania w lipcu 2016 roku, przy tym jestem pierwszym turystą z Dębicy i okolic któremu się to udało, i pewnie jednym z nielicznych, którzy dokonali tego na rowerze. Odznaka cieszy tym bardziej, że jej zdobycie kosztowało mnie wiele trudu i poświęceń :)

Podsumowując wycieczka jak najbardziej udana- dopisała pogoda, kondycja i sprzęt. Podczas tych dwóch dni udało się wykręcić 302.79 km w czasie 15 g 59 m 10 s z 3.514 m przewyższenia. Maksymalnym wzniesieniem na trasie była góra Wątkowa (846 m. n.p.m.). Dużą zasługę w tym mają nowe spodenki Contour z wkładką DrPad, dzięki którym po zrobieniu takiego dystansu nie mam żadnych odparzeń (co przytrafiało się na dłuższych dystansach w tańszych spodenkach), a po kilkunastu godzinach w siodle czuję po prostu zmęczenie. Wyjazd w nieco eksperymentalnym składzie, bo na Spiderze o nowej geometrii jeszcze dalej nie jeździłem, a i w spodenkach z wkładką żelową wybrałem się po raz pierwszy. 



Zdj. W drodze do Nieznajowej. 


Zdj. Nieznajowa o poranku.


Zdj. Orlik krzykliwy, Nieznajowa.


Młoda Ropucha zielona, Świerzowa Ruska.


Szlak rowerowy przez Świerzową Ruską. 


Zdj. Nie ma zmiłuj :) Po ciężkim podjeździe przyszło mi zjechać zielonym szlakiem po telewizorach.


Zdj. Rusałka admirał.


Zdj. Dystans po dwóch dniach podróży.



Zdj. Pieczątki potwierdzające zwiedzane obiekty.


Zdj. Przyznana Magurska Odznaka Terenowa. 


Dane wyjazdu:
148.37 km 16.30 km teren
07:54 h 18.78 km/h:
Maks. pr.:50.25 km/h
Temperatura:29.0
HR max:169 ( 85%)
HR avg:130 ( 65%)
Przewyższenie:1847 m
Kalorie: 4271 kcal

Magurska Odznaka Terenowa dzień 1

Czwartek, 31 sierpnia 2017 · dodano: 01.09.2017 | Komentarze 0



Zwiedzone obiekty:
1. "Hałbów"
2. Baranie 754 m. n.p.m.
3. Wysokie 657 m. n.p.m.
4. "Kiczera"

Wyjazd z Dębicy po godzinie 6:30, nocleg w jednym z domków nad zalewem w Krempnej.


Wycieczka planowana początkowo na trzy dni, jednak dzień przed wyjazdem aktualizacja pogody wykazała ochłodzenie i opady deszczu w sobotę, więc na turystykę pozostawały mi jedynie czwartek i piątek. 

Z dzikich zwierząt na razie zauważyłem tylko znaki "uwaga rysie" czy "zwolnij wilki"., za to krajobrazy nie zawodzą. Panoramy z Baraniego czy Wysokiego to coś, dla czego warto tu ponownie wrócić.



Fotografie pstrykam moją nową "małpką" Canon sx620.


Łąki w Myscowej.


Cerkiew w Polanach.


Zderzenie tradycji z nowoczesnością: chyża łemkowska w Olchowcu z blaszanym dachem i telewizją satelitarną. 


14- metrowa, drewniana wieża widokowa na Baranim (754 m. n.p.m.). Trochę obaw miałem, bo drabiny się ruszały, a szczebli miejscami brakowało, dodatkowo to wiatr a nie słońce podgrzewał atmosferę, ostatecznie jednak wszedłem w spd na taras trzeci :) Nie byłbym sobą, gdybym odpuścił, a nagrodą za podjęte ryzyko były wspaniałe widoki, niewidoczne z tarasu pierwszego  schowanego za ścianą drzew. Z oczywistych powodów rozrywka ta polecana jest raczej szczuplejszym osobom.

Nocleg ustaliłem sobie dopiero wieczorem w Krempnej, na 2-3 godziny przed zachodem słońca. Padło na luksusowy jak na beskidzkie warunki domek nad zalewem.



Wieczorny widok z Wysokiego (657 m. n.p.m.) w kierunku północnym.

Pod koniec dnia już zaczęło odcinać mi prąd w nogach, zwiedzanie zakończyłem wizytą na polanie Kiczera.

Dane wyjazdu:
128.90 km 3.70 km teren
05:50 h 22.10 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Przewyższenie:590 m
Kalorie: 2511 kcal

Beskid Niski 2016 dzień 2: Cerkiew w Króliku Wołoskim

Czwartek, 25 sierpnia 2016 · dodano: 26.08.2016 | Komentarze 0

Dzisiaj w ciągu dnia zdecydowanie cieplej, choć rankiem ze względu na przejmujące zimno sporym problemem było opuszczenie zamglonej Zyndranowej. Bliżej południa włączyła się jednak "lampa", i z kolei słońce utrudniało podróżowanie.



Fot. Zyndranowa o poranku.


Fot. W rezerwacie.


Fot. Drewniana zabudowa Jaślisk.


Fot. Punkt widokowy w okolicach Przełęczy Szklarskiej. W tle pasmo z górą Ostra po prawej stronie (687 m. n.p.m.), za którym położona jest Zyndranowa.


Fot. Cerkiew z połowy XIX wieku w Króliku Wołoskim, pomimo dewastacji dzięki staraniom Stowarzyszenia może doczekać się remontu. Na pierwszej, najwyższej wieży brak krzyża, który w 2015 roku jeszcze się tam znajdował. W tle wyremontowana w ubiegłym roku dzwonnica.


Fot. Wieża cerkwi w Króliku Wołoskim.


Fot. Wnętrze cerkwi w Króliku Wołoskim czeka na restaurację. Zwraca uwagę tęcza nad miejscem, gdzie kiedyś był ikonostas.


Fot. Wyremontowana dzwonnica.


Fot. Grób parocha Kmicikiewicza.


Fot. Pijalnia w Rymanowie- Zdroju. To tutaj spróbować można wód leczniczych: Tytus, Klaudia i Celestynka.


Dane wyjazdu:
135.10 km 13.40 km teren
06:09 h 21.97 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Przewyższenie:1270 m
Kalorie: 2632 kcal

Beskid Niski dzień 1 "Przez Magurę do Zyndranowej"

Środa, 24 sierpnia 2016 · dodano: 25.08.2016 | Komentarze 0

Pierwsza w tym roku wycieczka w Beskid Niski. Pomimo sporej przerwy w treningach, udało się w dwa dni z plecakiem objechać wytyczoną trasę, tj. około 262 km i 1860 m. przewyższeń.

W pierwszym dniu zaplanowałem zwiedzanie unikatowego Muzeum Narciarstwa w Cieklinie, odwiedzenie najwyższego w Beskidzie Niskim Wodospadu Magurskiego, podjazd na Polanę Świerzowską oraz wizytę w Kotani przy miejscowej cerkwi. Na trasie ponadto malownicze widoki na dolinę Mszany. 



Zanim wjechałem w Beskid, odwiedziłem dość nietypowe muzeum w Cieklinie, posiadające w swych zbiorach jedną z największych kolekcji sprzętu narciarskiego. Jego lokalizacja nie jest przypadkowa- to w Cieklinie pod koniec XIX wieku powstały narty, których używał urodzony w Bochni Stanisław Barabasz, dając tym samym początek współczesnemu, polskiemu narciarstwu. 
Zwiedzanie muzeum i rozmowa z kustoszem, pasjonatem narciarstwa i beskidzkim regionalistą, zajęły mi sporo czasu, więc w Foluszu przed wjazdem w góry tylko uzupełniłem wodę w sklepie. 

Pierwotnie planowałem nielegalnie (gdyż rowerem tej trasy pokonywać nie wolno) podjechać starą asfaltową stokówką obok Huty Pielgrzymskiej na Polanę Świerżowską. Jakie było moje zdziwienie, kiedy na miejscu okazało się, że tą drogą wytyczono (dwa lata wcześniej) niebieski szlak rowerowy! Z nieukrywaną radością zakupiłem bilet sms-em i ruszyłem do Wodospadu Magurskiego.
Tu też zaskoczenie: w pobliżu wodospadu pojawiła się ławka, poręcze na podejściu oraz..terenowa budka z pieczątką "Magurskiej Odznaki Terenowej". Jak wyczytałem, celem tej inicjatywy jest promowanie walorów przyrodniczych i krajobrazowych Magurskiego Parku Narodowego oraz popularyzacja turystyki przyrodniczej w Beskidzie Niskim. Magurską Odznakę Terenową będzie można uzyskać po odwiedzeniu 9 miejsc zlokalizowanych na terenie Magurskiego Parku Narodowego tj. Baranie, Diabli Kamień, Nieznajowa, Ścieżka przyrodnicza „Hałbów”, Ścieżka przyrodnicza „Kiczera”, Ścieżka przyrodniczo – kulturowa „Świerzowa Ruska”, Wątkowa, Wodospad Magurski i Wysokie. Myślę, że w przyszłym roku, jeśli czas pozwoli, spróbuję odwiedzić wszystkie wymagane dla odznaki miejsca. 

Emocji ciąg dalszy.. Na podjeździe na Polanę Świerżowską zerwał mi się łańcuch, a przynajmniej tak to wyglądało :O Napęd jest już dość mocno zużyty, więc wszystko jest możliwe. Po bliższych oględzinach okazało się jednak, że łańcuch, który przy zmianie przełożenia zablokował się w korbie na spince, w rzeczywistości tylko się rozpiął. Pierwszy raz w życiu coś takiego mi się przytrafiło.

Wieczorem, jak się okazało, wystarczyło jeszcze czasu na Barwinek, nie przekraczałem jednak granicy. Dzień kończyłem zakupami w sklepie w Tylawie, a na nocleg do chatki w Zyndranowej dotarłem już o zmroku.


Fot. Muzeum Narciarstwa w Cieklinie- jedno z niewielu tego typu w Polsce.


Fot. Najstarsze narty w muzeum pochodzą z 1917 roku.


Fot. Magura Wątkowska- widok z Folusza. To przez te góry będę dzisiaj przejeżdżać.


Fot. Wodospad Magurski szczególnie atrakcyjnie prezentuje się podczas wiosennych wezbrań.


Fot. Nad Wodospadem Magurskim.


Fot. Z plecakiem, okolice Wodospadu Magurskiego.


Fot. Zjazd z Polany Świerzowskiej w kierunku Świątkowej- Wielkiej, okolice żeremia bobrów.


Fot. Gość na trasie.


Fot. Widok na Mszanę i okolice. W tle wyróżnia się Ostra (po lewej, 687 m. n.p.m.), Czerwony Horb i Tokarnia. U podnóża tego pasma zatrzymam się na nocleg.


Fot. Docierając do Tylawy mam jeszcze zapas czasu, więc wybieram się do Barwinka na granicę.



Dane wyjazdu:
69.40 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:51.40 km/h
Temperatura:36.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Przewyższenie:560 m
Kalorie: 1350 kcal

Beskid Niski dzień drugi

Wtorek, 4 sierpnia 2015 · dodano: 24.08.2015 | Komentarze 0

Drugi dzień wycieczkowania po Beskidzie Niskim i okolicach minął pod znakiem upałów, które ucięła przetaczająca się nad regionem ulewna burza. Na początku jednak nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy, od samego rana towarzyszyło mi słońce i piękna pogoda. 


Fot. Myscowa

Plan na dzisiaj to przejazd na Pogórze Jasielskie i zwiedzanie Skansenu- Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazownictwa im. Ignacego Łukasiewicza w Bóbrce, co w pełni udało się zrealizować. Upalna pogoda, w jakiej przyszło mi jechać, dawała w kość, ale nie zakładałem kasku. Kilka krótkich postojów na trasie w zacienionych miejscach, m.in. na rynku w Nowym Żmigrodzie, pozwalało ochłonąć od lejącego się z nieba żaru.
Po opuszczeniu Beskidu Niskiego poruszałem się na wschód skrajem Pogórza. W Kobylanach zastanawiałem się, czy aby nie skręcić na północ i przeciąć pasmo zalesionych i dających nieco cienia wzgórz do Chorkówki, jednak Panie z miejscowej biblioteki poradziły mi, aby ze względu na krajobrazy do skansenu kierować się dalej na Wietrzno, co też finalnie uczyniłem.
Ze wzgórza, na którym wytyczono szlak rowerowy, rozciągały się widoki na rzekę Jasiołkę i wciśniętą między góry wieś Równe. Po lewej stronie z kolei na szczytowych partiach wzniesień rzucały się w oczy elektrownie wiatrowe. We wsi znajduje się wart uwagi XVIII- wieczny drewniany kościół św. Michała Archanioła, jednak ze względu na prowadzone w jego najbliższym otoczeniu prace remontowane zrezygnowałem ze zwiedzania.
Drogą na północ omijałem Pogórze, docierając do skrzyżowania natknąłem się na znak informujący o nieodległym sąsiedztwie skansenu. Aby do niego dotrzeć konieczny był jeszcze kilkusetmetrowy podjazd asfaltową, leśną drogą.

Wreszcie jestem na miejscu. Skansen położony jest w lesie, co w dzisiejszy upalny dzień nie było bez znaczenia :) Przed wejściem dobrze zaopatrzony w różnego rodzaju pamiątki sklepik. Bilet wstępu kosztuje 10 zł, od razu przybijam też pieczątkę w książeczkach KOT i ROK i ruszam na zwiedzanie.

Nie spodziewałem się tak okazałego kompleksu, jaki zastałem. Na zwiedzających czekały ponad 53 wyszczególnione na planie obiekty, do których prowadziły nowe, szutrowe alejki. Różnego rodzaju wiertnice, pompy, a także XIX- wieczne kopanki, dom Ignacego Łukasiewicza pełniący rolę muzeum z niespodzianką- hologramem samego chemika, to tylko niektóre z atrakcji skansenu. 

Jest to niewątpliwie wyjątkowe miejsce nie tylko w skali gminy Chorkówka, ale także w skali naszego kraju. To tu w 1854 roku powstała jedna z najstarszych kopalni ropy naftowej na świecie. Region ten był przed wojną jednym z wiodących na świecie w wydobyciu ropy. 

O tym, że zbliża się burza przekonałem się na terenie skansenu.



Fot. Kopanka w skansenie w Bóbrce


Fot. Wiertnice 

Powrót to ucieczka przed burzą w nie mniejszym upale, temperatura na liczniku wskazywała 36 C.
W Kątach decyduję się na asfaltowy podjazd pod górę Kamień z zamiarem dotarcia do Krempnej, jednak już na pierwszej pętli zrezygnowałem i zawróciłem na drogę prowadzącą do Myscowej, gdyż z boku nacierała ciemna chmura burzowa. 

Dosłownie w ostatniej chwili osiągam obóz- minutę później potężna ulewa przetoczyła się nad okolicą. Pomimo wcześniejszych przygotowań namiot bazy konkretnie podlało, nasz namiot noclegowy również lekko przeciekł, co zmusiło nas do zwinięcia i wcześniejszego powrotu ( pobyt w Beskidzie planowaliśmy na 3 dni).

Czas i liczba kalorii orientacyjnie. Rano na chwilę zostawiłem licznik na dachu samochodu, aby sprawdzić temperaturę, niestety złapał wilgoć i na kilka godzin odmówił posługi. 

Route 3 192 902 - powered by www.bikemap.net


Dane wyjazdu:
73.90 km 27.10 km teren
05:00 h 14.78 km/h:
Maks. pr.:53.60 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Przewyższenie:990 m
Kalorie: 1383 kcal

Beskid Niski dzień pierwszy

Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 · dodano: 24.08.2015 | Komentarze 0

Znowu w Beskidzie!
Planowana od wielu miesięcy wycieczka wreszcie doszła do skutku, choć wyjechałem nie z Dębicy, a z Myscowej, jako że zabraliśmy się z Rafałem samochodem- także pierwsze kilometry już beskidzkie. 
Trasa wstępnie zaplanowana, wyjazd przed południem z bazy Carpatica w Myscowej, po porannym obchodzie, w kierunku południowym do Krempnej. Poniżej drogi, w dolinie towarzyszyła mi rzeka Wisłoka. Nad brzegami często zauważyć można skupiska niebezpiecznego barszczu. 

Po prawej zauważam cerkiew śś. Kosmy i Damiana z 1782 roku.


Fot. Cerkiew w Krempnej

W jej wnętrzu zwraca uwagę bogato zdobiony nowy ikonostas z XVIII wieku, który jest jedynym w okolicy oryginalnym i zachowanym w całości.
Pośrodku carskie wrota (przez które wchodzić może tylko kapłan), po bokach wrota diakońskie z Ojcami Kościoła i twórcami wschodniej liturgii.


Fot. Ikonostas cerkwi w Krempnej



Fot. Jeden z wielu krzyży, jakie można spotkać w beskidzkich lasach


Fot. Żydowskie



Fot. Na granicy parku

Zakładałem, że szlak graniczny to jakaś konkretniejsza droga gruntowa poprowadzona grzbietami Pasma Granicznego, ale nic z tych rzeczy! Na kilkukilometrowym odcinku z Ożennej do Radocyny przyszło mi podróżować po wąskiej, zarośniętej, i w wielu miejscach zabłoconej trasie. Trafiały się bajora, których przez krzaki ominąć nie sposób. Parę razy z duszą na ramieniu minąłem też Barszcz Sosnowskiego. 


Fot. Pasmem granicznym do Radocyny


Fot. Przez Radocynę


Fot. Świerzowa Ruska


Fot. Cerkiew w Świątkowej Wielkiej po renowacji

Temperatura od 21 C do 27 C.

Route 3 232 629 - powered by www.bikemap.net


Dane wyjazdu:
75.90 km 24.30 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Przewyższenie:1220 m
Kalorie: kcal

Bieszczady 2012 Zyndranowa-Komańcza-Chryszczata (997 m.)-Jabłonki dzień 2

Sobota, 29 września 2012 · dodano: 04.02.2013 | Komentarze 0

Przewyższenie: 1220 m

Trasa biegnie czerwonym szlakiem pieszym na szczyt Chyrlatej (997 m n.p.m.), po drodze wijąc się między chronionymi w rezerwacie Zwiezło Jeziorkami Duszatyńskimi. O zbiornikach tych dowiedziałem się całkiem przypadkiem rok temu czytając i nawet nie podejrzewałem, że w następnym roku już będę mógł je zobaczyć na żywo. Na podjeździe spotykam pierwszego podczas dzisiejszej wycieczki kolarza- Mikołaja.





https://lh5.googleusercontent.com/-xOYOmsS7foM/UKgC-avvS4I/AAAAAAAADIk/VeJv91iRm4c/s800/Zyndranowa.jpg[/img]