Info

avatar Jestem MateM z miasta Dębica/ Darmstadt (Hesja). Od 2008 roku na rowerze przejechałem: 103627.17 w tym 14628.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.05 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Mapa przejechanych dróg- aktualizacja 2022








button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 120 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 138 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 143 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 206.7 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 124.6 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 173 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 154 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 135 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 141 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 99 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 138 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 164 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 201 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 166 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 148 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 104 km

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MateM.bikestats.pl

Archiwum bloga

skype downloadLicznik wizyt na stronę
Flag Counter
Dane wyjazdu:
200.70 km 14.10 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:34.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Przewyższenie: m
Kalorie: kcal

Śladami cerkwii i cmentarzy wojennych- okolice Magury Wątkowskiej i Magurski Park Narodowy

Środa, 13 lipca 2011 · dodano: 14.07.2011 | Komentarze 3

14 lipca 2011 wyruszam w solowy wyjazd w Beskid Niski, a dokładniej na tereny Magury Wątkowskiej. Po cichu liczę na przekroczenie dystansu 200 km jednocześnie przy jakimś sensownym przewyższeniu. Mam cały długi dzień na wycieczkę.
Wyjazd z osiedla o 05:11, zarzuciłem kapotę z długim rękawkiem i założyłem wypadowe rękawiczki- termometr za oknem wskazywał około 13C. Dodatkowo chłodna noc po gorącym dniu sprawiła, że region pokryty został gęstą mgłą. Na plecach kilkukilogramowy plecak z mapą, podstawowymi narzędziami, energią itd.

Most na Wisłoce w Dębicy, widok w kierunku miasta:


Wisłoka o poranku:


W Grabinach spoglądam w kierunku Dębicy- miasto zniknęło pod kożuchem mgły, wystawał nieco ponad nią jedynie komin firmy oponiarskiej. Tempem umiarkowanym, kadencyjnie, przejeżdżam ulicami Staszica i 1 maja. W Straszęcinie skręcam przed kościołem na drogę lokalną, dalej przez Grabiny- ruch znikomy.
Słońce nie może się przebić przez gęstą mgłę, chociaż wznosi się coraz wyżej na horyzoncie. W Pilźnie mam nadzieję na wypogodzenie, ale chwilowe przebłyski słońca kończą się na trasie Pilzno-Brzostek. Na kolanach zauważam biały nalot, rower również jest mokry- efekt jazdy przez mgłę.
Jadąc trasą Pilzno-Brzostek słońce znika i znowu jest chłodniej i ciemniej, dodatkowo lekko nawiewa mgłę z górek w kierunku Doliny Wisłoki.
Po około półtorej godziny jestem w Brzostku. Tutaj przed rynkiem skręcam na drogę wiodącą przez most do Brzysk. Robiąc zdjęcia zauważam pajęczynkę:



Trasa płasko wije się lewym skrajem Pogórza Ciężkowickiego. Nadal wokół towarzyszy mi mgła. Do Jasła docieram około 07:30 (park w centrum). Jako że planowałem dotrzeć tutaj na 8, czekam na ławce w parku przeglądając mapę.
W Jaśle słońce ostatecznie wygrywa z mgłą- zaczyna przygrzewać i robi się coraz cieplej.
Obieram kierunek południowy-zachód jadąc ulicą 3 maja i skręcam w Niegłowicką skąd już na południe zmierzam do Dębowca.
Przejeżdżam przez tę niedużą miejscowość zmierzając w obranym kierunku. Na rozstaju dróg pierwszy cmentarz wojenny, jadę na prawo. Szybki zjazd z górki i oczom moim powoli ukazuje się pasmo Magury Wątkowskiej- punktu docelowego wycieczki.



Teren powoli się podnosi, niezbyt wymagającym podjazdem przez las przemierzam kolejne setki metrów docierając do miejscowości Cieklin. Postanowiłem, że do południa pozwiedzam wybrane cerkwie i cmentarze, a gdy słońce zacznie konkretnie grzać, schowam się w lasach magurskich i będe kontynuować wycieczkę pod osłoną drzew. Zrezygnowałem z kasku przez co słońce da mi potem popalić.
Przed Cieklinem skręcam za znakiem w lewo na polną drogę wiodącą do cmentarza wojennego nr 12 Cieklin-Dobrynia (wytyczono tu czarny szlak po cmentarzach wojennych). Droga z lekka błotnista, musiało tu wczoraj padać. Wolę się nie zastanawiać nad tym, jaki teren zastanę na Magurze.



Zawracam na szosę, do Cieklina 1,5 km. W centrum miejscowości na skrzyżowaniu dróg skręcam w prawo by po chwili znów wjechać w polną drogę wiodącą szlakiem czarnym do kolejnego cmentarza nr 14. Wcześniej zjeżdżając ze wzgórza zauważam Cieklinkę- górę o wysokości 509 m n.p.m.



Sam cmentarz zlokalizowany jest pod sosnami na skraju lasu. Koło kaplicy znajduje się kilkadziesiąt charakterystycznych grobów.



Zawracam, jadąc teraz tą samą drogą pod górę i mijając okoliczne zabudowania. Zwraca uwagę Muzeum Narciarstwa, miejscowy kościół.



Na kolejnym wzniesieniu nie zauważam zbiorowej mogiły cmentarza nr 13. Zawracam i szosą kieruję się w stronę drogi 993.
Na drodze 993 zauważam starszego kolarza-turyste rowerowego. Dowiaduje się, że zmierza on wschodnią częścią Polski do Gdańska. Szacun!
Skręcam w lewo na gruntówkę, aby zobaczyć ostatni cmentarz wojenny nr 11 Wola Cieklińska. Jest najciekawszy architektonicznie z wszystkich tych, które dzisiaj zobaczyłem na trasie.



Powrót na szose i w regionie Cieklina mam zamiar jeszcze odnaleźć cerkwisko w Woli Ocieckiej. Miejscowy sam zaoferował mi pomoc w zlokalizowaniu obszaru, na którym kiedyś znajdowała się cerkiew. Jego informacje potwierdziły to, co odczytałem na mapie. Droga do cerkwiska to krótki gruntowy odcinek z średniogłęboką kałużą w połowie drogi uatrakcyjniającą jazdę ;)




Słońce już mocno grzeje, podjazd przełęczą w stronę Bednarki. Pot się leje konkretnie, woda z bidonów znika w zabójczym tempie. Docieram do jedynego obiektu który zlokalizowałem sobie jako warty odwiedzenia w tej miejscowości na trasie wycieczki, a jest to murowana cerkiew. Miałem to szczęście, że spotkałem miejscowego księdza z matką, który gdy dowiedział się że jestem z Dębicy i parafii z centrum miasta stwierdził, że zna się dobrze z proboszczem tej parafii. Poinformował mnie o losach tej cerkwii i niezbyt łaskawej dla obiektu historii. Na strychu, o czym poinformowała mnie tablica umieszczona przed bramą, chronione jest stanowisko zagrożonego nietoperza podkowca.
Sama synagoga jak wspomniałem murowana, w środku pięknie wykończony ikonostas, wrażenie robiły także malowidła na suficie. Budynek otoczony jest murkiem z żelaznym ogrodzeniem. Całość stoi na co dzień zamknięta, tylko w niedziele odbywa się tu msza dla niewielkiej ludności Bednarki. Fajnie więc, że trafiłem o odpowiedniej porze w to miejsce, bo zobaczyłbym jedynie cerkiew z zewnątrz.





Okrążając od północy Magurę zmierzam do kolejnej miejscowości- Rozdziele. Jazda po szosie to już patelnia. Z naprzeciwka mijam jakąś kolarkę, po chwili zasięgam informacji u rowerzysty co do położenia szybów naftowych. Określenie ich położenia na 2 km stąd przyjmuję sceptycznie, mapa mówi co innego. I rzeczywiście po około 200 metrach to co podjeżdżając zwróciło moją uwagę jako wystające metalowe konstrukcje okazało się owymi szybami naftowymi, jakie występują w tym roponośnym regionie. Wstęp obcym wzbroniony, ale ja nie czułem się obcy więc wstąpiłem ;)



Same szyby, których zlokalizowałem na wzgórzu kilka, to trójramienne konstrukcje z charakterystycznymi maszynami w kształcie młota wydobywającymi z wnętrza ziemi ropę.





Kręce się tu jeszcze chwile po czym zawracam do Rozdziele i na trasę w kierunku Wapiennego. Po lewej zauważam kolejną cerkiew- murowana, niestety zamknięta na cztery spusty. W pobliżu znajduje się tablica, identyczna jak ta w Bednarce, informująca o ochronie nietoperzy zamieszkujących strych cerkwi.







W Rozdziele mijam jeszcze drugą cerkiew-drewnianą i podjazdem dojeżdzam do Wapiennego. Wapienne to jak się okazało miejscowość uzdrowiskowa. Mają tutaj zniszczony podczas wojny i odbudowany ośrodek uzdrowiskowy oferujący m.in. kąpiele borowinowe. Ja jednak przejeżdżam dalej do Męciny Wielkiej, gdzie zobaczyć mam ostatnią cerkiew na trasie.



Cerkiew w Męcinie Wielkiej jest najokazalsza i najpiękniejsza z wszystkich tych, które dzisiaj widziałem.



Sama cerkiew drewniana, w środku pięknie wykończona. Wszelakie malowidła również na drewnie. Wokół okolona drewnianym charakterystycznym płotkiem ze spadzistym daszkiem. Zwraca uwagę okazała brama wejściowa połączona z dzwonnicą.



Woda w bidonach się kończy, w międzyczasie pytam miejscowych o najbliższy sklep w okolicy. Gdy już dojeżdżam okazuje się, że jest on zamknięty- przerwa obiadowa od 12 do 14. Wracam więc szybko zjazdem do Wapiennego i tam odnajduje sklep. Standardowa w tym regionie Wysowianka pomarańczowa z lodówki gasi nawet największe pragnienie :) Do tego 1.5 l Muszynianki i powrót na trasę na nieodległy szlak zielony, którym mam zamiar wjechać na Magurę.
Jak się okazuje podjazd pod tą górę to sprawa niełatwa. Na start po deszczach zielonym szlakiem płynął niewielki strumyk :D



W większości podjeżdżam, chwilami muszę jednak podprowadzać z racji trudnego terenu. Dalej jeszcze błoto i podłoże staje się już stabilniejsze. Pojawia się za to wiekszy problem: szlak staje się coraz bardziej stromy i podjazd przestaje być możliwy. Przez kilkaset metrów wtaczam się z moim slamandrem pod górę. Pot leje się niemiłosiernie. Krzaczory nie ułatwiają zadania. Stwierdzam że to nie ma sensu, szlak zielony w tym miescu to dość strome podejście i wchodzenie na niego z 15 kg rowerem i plecakiem mija się z celem. Odpuszczam, wybrałem niezbyt dobre podejście przy takim obciążeniu.



Godząc się z tym, że nie przejadę dzisiaj po grzbiecie magury wracam na trasę wycieczki kierując się na Folusz przez Rozdziele i Bednarkę. Dużo podjazdów asfaltowych, gorąco, ja bez kasku, woda znowu ucieka z bidonów w zabójczym tempie.
Po kilometrach jazdy asfaltem w upale docieram wreszcie do skrętu na Folusz. W tle magura, u której podnóża leży miejscowość. Przyjemny zjazd w dół. Sama miejscowość wciśnięta między zbocza gór, w dolinie płynie potok Kłopotnica.
Najpierw w dogodnym miejscu zatrzymuje się nad potokiem, robiąc zdjęcia i chroniąc się przed upałem. Uzupełniam braki energii z plecaka.



Droga wiedzie chwilowo asfaltem, potem już szutrem. Od czasu do czasu mijam pieszych turystów. Przed skrzyżowaniem szlaków przejeżdżam bród leśny mocząc sobie buty.



Obieram droge szlakiem czarnym na diabli kamień. Po początkowo krótkim podjeździe droga wiedzie płasko po zboczu.



Przejeżdżam kilkaset metrów i zauważam pierwsze skałki przy szlaku.





Potem szlak skręca w prawo w górę i cześciowo musze podprowadzać rower. Na samej górze zauważam rozległe pasmo skałek. To tam znajduje się najsłyniejsza skała w okolicy: Diabli Kamień. Nie podchodziłem już na szczyt tylko zjechałem czarnym szlakiem do brodu. Tutaj postój, woda w potoku była bardzo czysta i przejrzysta, przyjemnie było w niej ochłodzić stopy ;) W międzyczasie na rękawiczki przyleciał kolorowy motyl, jak sprawdziłem potem w googlach był to mieniak tęczowiec. Coś tam spijał z moich rekawiczek, prawdopodobnie sól wytracaną z potem w materiał. Udało mi się pstryknąć zbliżenie:



Nie chciało mi się z powrotem zakładać spd po tej ochłodzie :D Trzeba jednak zjeść obiad, a w Foluszu serwują słynnego pstrąga, więc ogarniam się i szlakiem zielonym wracam do miejscowości.



Zajeżdżam do zauważonej wcześniej samażalni, obok łowisko w którym pływają sobie niczego nie świadome rybki. Łowisko zasilane wodą z potoku, mam więc gwarancję że mięsto śmierdzieć nie będzie.



Sił przybyło, wyjeżdżam z Foluszu szlakiem zielonym, po drodze mijam szyby naftowe, pomalowane i czynne.



Na trasie mam jeszcze do zobaczenia Wodospad Magurski. Szlak zielony nakazuje skręcić w prawo w las. Ja niepotrzebnie chciałem jechać do głownej przez co nawracałem. Później na parkingu pod lasem zauważam samochód RDE, który również przyjechał w to miejsce. To drugi dębicki akcent na trasie w okolicach magury.
Podjazd dość sprawnie pokonuje, omijając kamienie, przejeżdżając po błotnistych odcinkach.
Sam wodospad spływa z progu skalnego, spodziewałem się czegoś większego;) Ilość wody, która spływała ze skał była niska. Wodospad płynał bardziej ciurkiem niż kaskadą.



Rodzinka z debickiego również tu dotarła porobić sobie zdjęcia. Chile tu jeszcze zabawiam i salamandrem zjeżdżam w dół.



W Foluszu w sklepie zakupuje 2x Wysowianke pomarańczową i ruszam podjazdem w trasę. Ostatnie spojrzenie na magury:



Od głównej szosy teren coraz bardziej opada w dół. Przyjemny wiaterek chłodzi przy prędkości :) Po lewej panoramy. Podjazdy, które do południa mozolnie zdobywałem teraz zamieniły się w przyjemne zjazdy.
Wracając bardziej kręce blatem niż kadencyjnie. Przed Jasłem biorę kolejną Wysowiankę, szybki przejazd przez centrum miasta i główną do Kołaczyc.
Przeprawa przez Wisłokę i w dolinie płasko do Brzostka. Uzupełniam energię, szukam także sklepu, tankuje jednak dopiero w Jaworzu 1 małą Piwniczankę.
Dobrym tempem przemierzam trasę do Pilzna, potem przez Chotową-Grabiny do Dębicy. Jakieś nastolatki chciały się jeszcze ze mną ścigać w Grabinach musiałem więc chwile pocisnąć na maksa aby ich zgubić.
Przejazd 3 maja-Krakowską na osiedle. Wycieczka udana bez większych problemów :) Turystyka w Beskidzie Niskim tym samym rozpoczęta.





Komentarze
MateM
| 09:01 poniedziałek, 18 lipca 2011 | linkuj Tereny naprawdę piękne i nieskażone urbanizacją.
Co do pytania to biorę Piwniczanka/Muszynianka plus jakaś woda zawierająca w składzie cukry, a jedzonko co kto tam lubi, ważne aby zawierało dużo węglowodanów;)
manfred
| 06:46 niedziela, 17 lipca 2011 | linkuj no i zdjęcia rewelka, to z motylem :)
manfred
| 06:44 niedziela, 17 lipca 2011 | linkuj Muszę ograniczyć się do cenzuralnych słów - świetna trasa! Już chyba wiem, gdzie uderzę w drugiej części wakacji, póki co rozgrzewka trwa ;D Rewelacja. Co bierzesz do jedzenia / picia na taką trasę, jeśli można wiedzieć? Pozdro :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa stpog
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]