Info

avatar Jestem MateM z miasta Dębica/ Darmstadt (Hesja). Od 2008 roku na rowerze przejechałem: 103268.63 w tym 14584.10 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.05 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Mapa przejechanych dróg- aktualizacja 2022








button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 120 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 138 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 143 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 206.7 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 124.6 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 173 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 154 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 135 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 141 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 99 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 138 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 164 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 201 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 166 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 148 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 104 km

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MateM.bikestats.pl

Archiwum bloga

skype downloadLicznik wizyt na stronę
Flag Counter
Wpisy archiwalne w kategorii

KRAJOZNAWCZO

Dystans całkowity:25384.08 km (w terenie 3640.88 km; 14.34%)
Czas w ruchu:1037:13
Średnia prędkość:19.56 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Suma podjazdów:152325 m
Maks. tętno maksymalne:185 (98 %)
Maks. tętno średnie:159 (84 %)
Suma kalorii:467401 kcal
Liczba aktywności:331
Średnio na aktywność:76.69 km i 3h 57m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
115.00 km 3.20 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Przewyższenie:330 m
Kalorie: kcal

Beskid Niski dzień 2 od Zyndranowej do Dębicy

Środa, 25 lipca 2012 · dodano: 03.08.2012 | Komentarze 0

Dzień drugi: Zyndranowa-Tylawa-Dukla-Nowy Żmigród-Osiek Jasielski-Jasło-Brzyska-Chotowa-Dębica (115 km)



Wstałem już po ósmej, w chatce cisza. Przed wyjazdem prognozy informowały o dzisiejszych opadach, nie bylem więc zaskoczony gdy rankiem po przebudzeniu zauważyłem nad Zyndranową zachmurzone niebo. Po umyciu się i śniadaniu zabieram rower nad potok, udaje mi się go z grubsza oczyścić.

Spakowany, żegnam się i o 10.15 ruszam w trasę powrotną do Dębicy. Po drodze zatrzymuje się koło miejscowej cerkwii i skansenu łemkowskiego, który przy okazji tegorocznej planowanej wyprawy po Słowacji na pewno jeszcze odwiedzę.


Fot. Salamander po leśnych bajorkach


Fot. Cerkiew w Zyndranowej


Fot. Skansen łemkowski w Zyndranowej


Fot. Chyże łemkowskie w skansenie

Koło skansenu zaczęło kropić, jak się po dłuższej chwili okazało była to tylko przelotna mżawka. Przez dalszą trasę aż do Dębicy już więcej nie padało.

W Tylawie w miejscowych Delikatesach robię małe zakupy i ruszam dalej. Trasa biegnie ruchliwą drogą krajową nr. 9. Na trasie kilka przystanków, w samej Dukli postanawiam zobaczyć klasztor i kościół Bernardynów. Na miejscu okazuje się, że budynek kościoła jest w trakcie renowacji. Z miejsca tego rozciągają się widoki na okoliczne góry, wśród których wyróżnia się górująca nad okolicą Cergowa (716 m n.p.m.).

]
Fot. W drodze do Dukli


Fot. OO. Bernardynów w Dukli


Fot. Cergowa (716 m n.p.m.)

Trasa z Dukli do Nowego Żmigrodu to droga wojewódzka przypominająca krajową "czwórkę" z okolic Dębicy, z licznymi podjazdami i zjazdami.

Do Nowego Żmigrodu docieram po 12.45. Kilkunastominutowy pobyt na rynku, zwraca uwagę nieodległy kościół parafialny.



Do Jasła postanawiam dotrzeć nową trasa przez Osiek Jasielski. W miejscowości tej skręciłem nie tam gdzie trzeba (mapa beskidu już nie pokazuje tej wsi) i docieram do Samoklęsk. Moje podejrzenia wzbudził już fakt, że zamiast oddalać się od Beskidu, zbliżałem się do niego. Uprzejmy miejscowy poinformował mnie, którędy powinienem pojechać.

Dalej trasa przebiegała już bez problemów. Przejazd przez Jasło i drogą wojewódzką do Kołaczyc. Tu przejeżdżam przez most na Wisłoce, jest już po 15. W Brzyskach robię jeszcze małe zakupy (woda i kalorie) po czym ruszam dalej drogami wcześniej wielokrotnie już przemierzanymi. Mijam Brzostek, Jaworze, w Pilźnie spotykam MrGordam który postanowił pokręcić do Jodłowej.

Do Dębicy cały i zdrowy docieram późnym popołudniem, jak się okazało zdążyłem idealnie bo niecałą godzinę później zaczęło padać. Wycieczka w Beskid Niski jak najbardziej udana :)

Pełna galeria: https://picasaweb.google.com/104126750072256019893/BeskidNiski2012#

Dane wyjazdu:
164.20 km 47.40 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Przewyższenie:1430 m
Kalorie: kcal

Beskid Niski dzień 1 od Folusza po Barwinek

Wtorek, 24 lipca 2012 · dodano: 03.08.2012 | Komentarze 2



Dystans: Przewyższenie:
dzień 1: 164 km 1810 m
dzień 2: 115 km

Dwudniowa wycieczka z plecakiem po bezdrożach i odludnych obszarach Beskidu Niskiego.

Dzień pierwszy: Dębica-Jasło-Folusz-przejazd zboczem Magury Wątkowskiej i wjazd na szczyt Świerzowej (801 m n.p.m.)-Świątkowa Wielka-Kotań-Nieznajowa-Długie-Ożenna-Huta Polańska-Polany-Olchowiec-Tylawa-Zyndranowa



Wycieczka planowana już od jakiegoś czasu została zrealizowana pod koniec lipca. Wszystko co było potrzebne znalazło się w plecaku, który trzeba było wieźć na plecach przez cały dzień. Aparat, podstawowe narzędzia, ręcznik, żywność oraz odzież ważyły razem kilka kilogramów. Trasa przebiegała częściowo odcinkami w trudnym terenie, więc żaden bagażnik i sakwy nie wchodziły w grę.

Wyjazd z Dębicy o 4.50. Jest zimno ale prognozy na dzisiaj są obiecujące: piękna słoneczna pogoda, małe zachmurzenie i bez opadów.


Fot. wschód słońca w Dębicy

Przy głównej drodze przed Brzostkiem zauważam samicę sarny lub jelenia z dwoma młodymi, zatrzymuję się na chwilę. Czujne zwierzęta na mój widok uciekły z łąki w pobliskie pole kukurydzy. Ze zdjęcia nici.

W centrum Jasła w parku jestem o 7.18. Krótka przerwa, kalorie z banana rozchodzą się po organizmie i można jechać dalej.

Trasa do Folusza biegnie pagórkowatym Pogórzem Jasielskim. Z chwilą dotarcia do Folusza zaczyna się Beskid Niski i dużo większe przewyższenia. U granic Beskidu jestem po 8.30. Krótki postój, zdjęcie przy znaku i trzeba ruszać dalej. Poranek był chłodny ale bez mgieł, od kiedy wystartowałem słońce przygrzewało coraz mocniej.

Przede mną Magura Wątkowska- pasmo górskie ciągnące się od Wapiennego na zachodzie po Kąty na wschodzie. Śniadanie zjadam na leśnym placu koło potoku Kłopotnica w Foluszu.




Fot. Magura Wątkowska


Fot. Leśna stołówka


Fot. Potok Kłopotnica

Pstrykam kilka zdjęć i nie tracąc czasu ruszam dalej. Nad brodem przeglądam mapę, pojawia się trzyosobowa rodzina. Robią zdjęcia i wracają do Folusza.

Z chwilą przekroczenia szlabanu wjeżdżam na teren Obszaru Ochrony Ścisłej Magura Wątkowska. Przede mną leśna serpentyna zboczami Magury na jej szczytowe partie, jak się okaże najcięższy odcinek całej dzisiejszej trasy.

Podjazd czarnym szlakiem pieszym, który na dobrą sprawę był tylko wąskim skrawkiem zniszczonego asfaltu nie zajętym jeszcze przez okoliczną roślinność. Nie mała zasługa w tym turystów. Przy szlaku miejscami występują tereny bezdrzewne, łąki na których pełno różnych gatunków motyli.


Fot. Czarny szlak


Fot. Potok przy czarnym szlaku


Fot. Dostojka malinowiec- pospolity motyl beskidzkich łąk


Fot. Przestrojnik jurtina

Na pierwszym zakręcie trasy wąski pasek asfaltu się kończy ginąc w trawach, znak że teren jest rzadko przemierzany przez ludzi. Zresztą znak informuje jasno: czarny szlak skręca w prawo. Moja trasa wiedzie jednak w lewo, po starej drodze z którą wygrała natura. W miarę podjeżdżania trasą przez OOŚ jest coraz trudniej. Na drodze coraz częściej pojawiają się poprzewracane drzewa które trzeba było albo obchodzić lasem albo próbować przecisnąć się pod nimi. Na szczęście bąki nie były natarczywe. Jakby nie patrzeć ten dziki obszar to idealne tereny bytowania wielu gatunków roślin i zwierząt.

Po drodze zauważam parokrotnie ślady opony rowerowej i butów turystycznych. Nie tylko mi przyszło na myśl przedzierać się tędy ostatnimi dniami.

Na trasie od brodu w Foluszu po wiatę pod Świerzową spłoszyłem jakiegoś dużego ssaka, który niezauważony przez gęstwinę leśną uciekł w górę pasma Magury. Zauważyłem też strzyżyki- małe ptaki z charakterystycznie zadartymi do góry ogonkami.


Fot. W leśnej głuszy


Fot. Na Magurze Wątkowskiej


Fot. Poprzewracane drzewa to częste niespodzianki na trasie przez OOŚ Magura Wątkowska


Fot. Trasa przez OOŚ Magura Wątkowska

Po drodze trasa skrzyżowała się z trzema szlakami pieszymi: żółtym, zielonym i czerwonym. Nie spotkałem jednak ani jednego turysty. To co charakterystyczne dla tych gór to właśnie małe ilości pieszych na szlakach. Po połączeniu ze szlakiem czerwonym wcześniej trawiasta a teraz już szutrowa droga biegnie w dół. Pierwszy zjazd od kiedy wjechałem do Folusza. O dziwo gdzieś z boku wyjeżdża zza ściany krzewów samochód. Nie wiem czy był to pracownik którejś ze służb czy też mieszkaniec którejś z okolicznych miejscowości. Chyba jednak pracownik, bo po pierwsze na wszystkich trasach wiodących przez te okolice są szlabany z zakazem wjazdu jakichkolwiek pojazdów a po drugie co robiłby tubylec w sercu Magury Wątkowskiej? Trochę go zaskoczył kierunek z którego jechałem lub w ogóle moja obecność, bo przyglądał mi się przez chwilę.

Zjazd kończył się na krzyżówce trasy leśnej z Folusza przez Hutę Pielgrzymską do Świątkowej Wielkiej i trasy leśnej z Folusza przez OOŚ którą jechałem wiodącą dalej szlakiem czerwonym na górę Świerzową, na którą postanowiłem wjechać. Wydawała się całkiem blisko, niespełna półtora km podjazdu. Poza jednym dość stromym odcinkiem którym musiałem podchodzić podjazd poszedł całkiem sprawnie. Szczyt Świerzowej leży na wysokości 801 m n.p.m., informuje o tym ustawiona tabliczka. Na górę docieram o 11.49. Z racji dużego zalesienia widoki ze szczytu żadne, po chwili zjeżdżam więc drogą którą wjechałem na Świerzową i kontynuuję wycieczkę po wcześniej wyznaczonej trasie.


Fot. Czerwonym szlakiem na Świerzową (801 m n.p.m.)


Fot. Świerzowa (801 m n.p.m.) zdobyta


Fot. Zjazd z Magury Wątkowskiej

Zjazd do Świątkowej Wielkiej szybkim tempem po szutrówce, jest już południe i słońce przypieka coraz mocniej. Skręcam w prawo do nieistniejącej już wsi Świerzowa Ruska. O tym że kiedyś istniała tu wieś informuje osadzona na drzewie kamienna tabliczka, a także mijane po drodze przydrożne krzyże i kapliczki. Tereny te położone są na terenie Magurskiego PN.




Fot. Świerzowa Ruska- opustoszałe tereny wzdłuż drogi





Zawracam. W Świątkowej Wielkiej po drodze odwiedzam jeszcze drewnianą cerkiew. Zapasy wody mocno się uszczupliły, na dobrą sprawę zostało mi nieco mniej niż 0.5 l wody czas więc rozejrzeć się za sklepem. W najbliższej okolicy jest jeden ale zamknięty, otworzą dopiero o 18. Jak poinformował mnie zapytany po drodze miejscowy chłopak, najbliższe otwarte sklepy znajdę w Kotaniu i Krempnej. To całkiem niedaleko więc ruszam w drogę. W tym gorącu zamiast do Kotania pojechałem w kierunku Rozstajnego. Po zerknięciu na mapę zrozumiałem że źle jadę.

W Kotaniu przy głównej drodze zauważam sklep. Sprzedawczyni wspaniałomyślnie umieściła wcześniej dużą piwniczankę w lodówce, którą rozlałem do bidonów. Wziąłem jeszcze drugą, mam teraz w zapasie prawie 3 l wody, który powinien wystarczyć do Zyndranowej. W Kotaniu odwiedzam cerkiew i otaczające ją lapidarium składające się z przeszło dwudziestu nagrobków. Tutaj następuje też dłuższa przerwa połączona z uzupełnieniem energii i wody w organizmie.

Po odpoczynku wracam na trasę w kierunku Świątkowej Małej, przekraczając most na Wisłoce. W górze zauważam bociana czarnego który po dłuższej chwili znika pośród zadrzewień nad rzeką. Cerkiew w Świątkowej Małej jest równie piękna jak te wcześniej odwiedzone, jest także zamknięta na cztery spusty. Każdą z cerkwi mogłem pooglądać jedynie z zewnątrz. Wszystkie zbudowane z drewna posiadały trzy kopuły symbolizujące Trójcę Świętą.


Fot. Cerkiew w Świątkowej Wielkiej


Fot. Cerkiew w Kotaniu


Fot. Cerkiew w Świątkowej Małej


Fot. Cerkiew w Świątkowej Małej

Opuszczam ostatnie zabudowania i udaję się w kierunku południowym w region Beskidu słynący z obszarów bezludnych, z wsi wysiedlonych w ramach akcji "Wisła".

Do wysiedlonej wsi Rozstajne trasa wiedzie asfaltem, skręcając w prawo na Nieznajową wjeżdżamy na beskidzkie szutry i gruntówki gdzie asfaltoza nam raczej nie grozi.

W tym rejonie jak informuje znak pojawiają się wilki. Niestety żadnego nie udało się zauważyć.





W Nieznajowej, kolejnej wysiedlonej wsi, spotykam pojedynczych turystów, ktoś nawet pojawił się tutaj samochodem. W pobliżu nad Wisłoką Chatka oferująca miejsca noclegowe nieodpłatnie, w zamian za prace na rzecz budynku.

Wjeżdżam na szlak żółty wijący się wzdłuż niepozornej tutaj Wisłoki w kierunku południowym do Radocyny, wszak jej źródła znajdują się zaledwie kilka kilometrów stąd.

Zanim docieram do punktu węzłowego szlaków w dawnej wsi Długie pięciokrotnie przemierzam Wisłokę, początkowo na boso (w tak ciepły dzień zimna woda rzeki to niesamowity relaks dla stóp) a potem już ją przejeżdżając. W czystych wodach Wisłoki można zauważyć ławice małych kropkowanych pstrągów.


Fot. Droga do Nieznajowej


Fot. Żółtym szlakiem z Nieznajowej wzdłuż Wisłoki


Fot. Granica parku w okolicach wsi Czarne


Fot. Jeden z kilku brodów na trasie Nieznajowa-Długie

Na terenach dawnej wsi Długie odwiedzam cmentarz wysiedlonej wsi łemkowskiej, w pobliżu przy drodze nieczynna retorta do wypalania węgla drzewnego. Dalej droga gruntowa przez opustoszałą dolinę i widoki na Pasmo Graniczne po prawej. Na jednej z rozległych łąk zauważam wypasające się stado owiec. Chwilami mijam przydrożne krzyże i kapliczki to znowu słupy linii elektrycznej. Poza tym żadnych zabudowań ani ludzi.


Fot. Cmentarz łemkowskiej wsi Długie, wysiedlonej w 1947 r.


Fot. Retorta do wypalania węgla drzewnego


Fot. Długie



Dopiero w Wyszowatce napotykam pierwsze od czasu kiedy opuściłem Świątkową Małą budynki mieszkalne, nie licząc Chatki w Nieznajowej. Centrum wsi to zabudowania dawnego PGR będące teraz własnością prywatną o czym informuje tabliczka, budynki mieszkalne przy PGR będące małymi bloczkami z ogródkami oraz nieliczne domy i sklep. Dziwnie wyglądają te małe bloki mieszkalne w miejscu, gdzie przysłowiowy "diabeł mówi dobranoc".

Docieram do wsi o ciekawie brzmiącej nazwie Grab, kończy się teren a zaczyna równiutki asfalt czyli droga wojewódzka 992 z Jasła do Ożennej.

W Grabiu zwracają uwagę opustoszałe stare domy drewniane. Przy jednym z nich na słupie znajduje się gniazdo bocianów białych. Pstrykam zdjęcie czteroosobowej grupce i jadę w kierunku Ożennej.




Fot. Opuszczony dom, Grab



Na krzyżówce kontynuuje jazdę na wschód w kierunku Przełęczy Kuchtowskiej. Na mapie lokalizuje położenie jednego z cmentarzy wojskowych, który mam zamiar odwiedzić. Po drodze mijam obskurne zabudowania wsi. Jak zauważam ludzie tutaj trudnią się głównie wypasem owiec i zbiorem siana z okolicznych rozległych łąk.

Z cmentarza wracam na krzyżówkę, przy lokalnym sklepiku siedzi grupka najprawdopodobniej stałych bywalców. W miejscowości tej kręcono sceny do filmu „Wino truskawkowe” opisujące perypetie mieszkańców okolicznych terenów.

Przede mną kilkusetmetrowy podjazd o nawierzchni którą można by określić jako zniszczony asfalt. Za mną widoki na pasmo graniczne, w górze wysoko krążą dwa ptaki drapieżne ale nie sposób rozpoznać czy to orły czy myszołowy.




Fot. Cmentarz z I wojny światowej nr. 3 w Ożennej


Fot. Pasmo Graniczne

Mijam już któryś raz z rzędu dzisiejszego dnia granicę parku narodowego, trasa wiedzie przez buczynę karpacką. Po drodze napotykam grupkę rowerowych turystek, wymiana pozdrowień i jedziemy dalej. Zatrzymuje się na chwilę na wzgórzu skąd roztaczają się widoki na dolinę, którą mam dotrzeć do Huty Polańskiej. W oddali pod ścianą lasu grupka czarnych ptaków wydających charakterystyczne „kra-kra”. To odludzie to także kraina idealna dla kruków.

Jest już późno po południu, odliczam czas do zachodu słońca i dochodzę do wniosku, że trzeba zwiększyć tempo przejazdu aby zdążyć przed zachodem do chatki. Nie chciałem szukać drogi w nieznanym sobie terenie po zmroku.

Szybki zjazd w dolinę drogą z wolna zarastającą okolicznymi trawami. Docieram do stacji badawczej MPN, jest zamknięta. Robię kilka zdjęć tej malowniczej dolinie i ruszam dalej. Kawałek dalej za ścianą drzew napotykam znak ostrzegający o obecności niedźwiedzi w okolicy. Coś jest nie tak, zawracam. Orientuje się na mapie i zauważam że przejechałem skręt na Hutę. Tak naprawdę żadnego skrętu nie było bo zdążył on już pozarastać.






Fot. w dolinie Ciechani


Fot. Dolina Ciechani


Fot. Ostoja niedźwiedzia w Ciechani

Po drugiej stronie strumyka nieco wyżej zauważam ścieżkę. Zaczyna się chaszczowanie przez łąkę z rowerem u boku zakończone pomyślnym przedarciem się na drugą stronę. W głąb położonego między zboczami gór lasu prowadzi wygnieciona w trawach wąska ścieżyna. Początkowo jedzie się nieźle, z chwilą wjazdu między drzewa robi się coraz trudniej: poprzewracane konary i pnie, bajorka i błoto, chaszcze. Nie zważając na pokrzywy i błoto staram się czym prędzej przedostać do Huty. Przejście piesze jest na tym odcinku utrudnione, tym większym problemem był dla mnie przejazd rowerem.

Pierwsze słupy nieistniejącej sieci trakcyjnej w lesie poprawiają mi humor, dotarłem do Huty. W pobliżu znajduje się OOŚ Zimna Woda, jeden z trzech na obszarze parku. Zauważam też znak zakazujący wjazdu na trasę którą właśnie przejechałem z powodu występowania w tych lasach niedźwiedzi. Fajnie, przejechałem ostoję miśków nawet o tym nie wiedząc. Dopiero w chatce dowiedziałem się, że dolina Ciechani jest całkowicie zamknięta dla turystów, więc miałem szczęście że udało mi się przejechać.

W samej Hucie położonej w górskiej dolinie znajduje się prywatne schronisko Hajstra i kościół Św. Jana z Dukli i Huberta. Nie ma tu żadnych innych zabudowań. Czas nagli, szybkim tempem przejeżdżam więc do Polan.


Fot. Jedyne zdjęcie z leśnej trasy do Huty Polańskiej


Fot. Kościół w Hucie Polańskiej

Drogą gruntową wzdłuż Wisznii docieram do Olchowca, jednak nie mam czasu na zwiedzanie. W oddali zauważam cerkiew i kamienny most.

Od Olchowca poruszałem się żółtym szlakiem, tędy biegła także oznakowana trasa rowerowa, trudny technicznie odcinek do Tylawy. Trasa ta obfitowała w leśne bajorka, trochę odcinków trawiastych i przejazdy przez brody. Po drodze minąłem nieistniejące wsie Wilsznia i Smereczne.

Pomimo dobrego tempa czas dłużył mi się i zacząłem się zastanawiać, czy czasem nie zabłądziłem. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca i przed 20 wyjechałem ze szlaku na drogę krajową nr. 9 prowadzącą do Barwinka. Po drugiej stronie zauważam znak Zyndranowa. Stąd do chatki jest jeszcze 6.5 km.

Sama wieś położona jest w dolinie między górami, niedaleko granicy ze Słowacją. Po drodze mijam cerkiew, skansen łemkowski oraz zabudowania gospodarcze. Na łąkach wypasają się krowy. Już o zmroku docieram do chatki, poznaję bazową Magdę i piątkę turystów którzy również będą tutaj nocować.

Chatka drewniana, co ważne ma elektryczność. W środku przestronnie, ma swój klimat.


Fot. Zachód słońca w Zyndranowej


Fot. Chatka studencka w Zyndranowej

Po pozostawieniu roweru w osobnym pomieszczeniu i rozpakowaniu plecaka udaję się nad potok, gdzie można będzie się umyć. Woda jest bardzo zimna, ale czysta.

Po kąpieli ognisko z kiełbaską do późnych godzin nocnych w kilkuosobowym gronie.

Nocleg z dwiema poznanymi turystkami z Leżajska i zza Warszawy w jednej z wolnych sal chatki.

Dane wyjazdu:
52.90 km 16.60 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Przewyższenie:390 m
Kalorie: kcal

Głobikowa-lasy Jaworze i były ośrodek-Chotowa

Niedziela, 15 lipca 2012 · dodano: 17.07.2012 | Komentarze 0

Pętla po Pogórzu z punktem docelowym lasy Jaworze.

Trasa Leśna-Kawęczyńska-Głobikowa z Berdech, Połomia-skręt na szlak zielony- ośrodek "Jaworze"-Dobrków-Chotowa-Rędziny-Fabryczna.

W terenie po wczorajszym wieczornym deszczu mokro. Ogólnie pochmurno i trochę chłodno.
Sprawnie podjeżdżam na Stasiówkę. W Głobikowej pod wieżą tłumy.

W Połomii skręcam w lewo na szlak zielony, przyjemna trasa choć częściowo piaszczysta. Tyle lat człowiek jeździ po okolicy a dopiero teraz postanowiłem pokręcić w rejonie byłego ośrodka "Jaworze".

Przed domkami zjeżdżam wąwozem po płytach docierając w dolince do potoku. Dalej trasa prowadzi pod górę w las, jednak zawracam obiecując sobie, że jeszcze kiedyś się tu pojawię.

Zielonym szlakiem docieram do leśniczówki, dalej zauważam zamknięty ośrodek. Najpierw jednak skręcam w prawo w leśny dukt prowadzący do Dobrkowa. Po drodze zauważam przed sobą dwa czarne większe ptaki, jak się okazuje są to dzięcioły czarne- największe w Europie z wszystkich gatunków dzięciołów. Na mój widok parokrotnie odlatują na coraz dalsze drzewa po czym znikają w lesie. Kawałek dalej spłoszyłem sójkę, która nie zdążyła zaalarmować otoczenia o mojej obecności, inaczej nie zobaczyłbym dzięciołów :)

Powrót tym samym duktem pod leśniczówkę, omijam ośrodek z prawej strony leśną drogą wyjeżdżając od jego bramy głównej. Wszędzie ostrzeżenia, zakazy, jakby w pobliżu zlokalizowano bazę sił specjalnych a nie ośrodek wypoczynkowy, będący teraz własnością prywatną.

Okolica słusznie kojarzy mi się z domkami w Suścu na Roztoczu, które pare lat temu odwiedziłem. Budynki położone pośród piaszczystych lasów sosnowych, gdyby ktoś znalazł się tu nie wiedząc gdzie jest, pomyślałby, że tu właśnie jest Roztocze.

Za ośrodkiem jadąc dalej drogą asfaltową zauważam z boku po lewej drogę gruntową, postanawiam skręcić i zobaczyć dokąd prowadzi. Napotykam tu starsza panią z trzema buldogami, które nieporadnie próbowały mnie zaatakować. Jednego nawet trąciłem kołem. Trasa prowadziła do jednego z zabudowań przysiółka Złotoryja w dolinie potoku. Zawracam, bo przejazdu nie ma. Pani na mój widok zdążyła wziąć na smycze niesforne psiaki.

Do Dębicy asfaltem wracam przez Dobrków-Lipiny-Chotową koło kościoła-Rędziny terenem-Fabryczna.



Dane wyjazdu:
106.10 km 6.50 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Przewyższenie:910 m
Kalorie: kcal

Góra Chełm-schrony kolejowe w Stępinie i Strzyżowie

Sobota, 14 lipca 2012 · dodano: 17.07.2012 | Komentarze 0

Przewyższenie:910 m



Jednodniowa wycieczka krajoznawcza po Pogórzu Strzyżowskim
Przejazd niebieskim szlakiem pieszym przez górę Chełm i rezerwat przyrody o tej samej nazwie-schron kolejowy w Stępinie-schron kolejowy w Strzyżowie-Wielopole Skrzyńskie.

Trasa z racji odległości i przewyższenia odpowiednia jest dla kolarzy z pewnym przygotowaniem kondycyjnym.



Trasa ma swój początek w centrum Dębicy, skąd ścieżką rowerową przy ul. Krakowskiej oraz ulicami Leśną i Kawęczyńską docieramy do ściany lasu. Nieco wcześniej na przejeździe pokonujemy obwodnicę miasta.

Podjeżdżamy drogą gruntową


W Stępinie kupiłem bilet wstępu do schronu i pocztówkę, po budowli można się poruszać rowerem. Obiekt monumentalny, robiący wrażenie. W środku przyjemnie chłodno. W schronie zagadał do mnie kolarz, który rekreacyjnie przyjechał tutaj z Krosna.
Z panem sprzedającym bilety uciąłem sobie miłą rozmowę o drugiej wojnie i Stępinie dowiadując się wielu ciekawych rzeczy. Nie wiedziałem np. że schron ten był w latach wojny zamaskowany, obsadzony sztucznymi drzewami tak aby z lotu ptakami nie różnił się zbytnio od lesistej okolicy.


Fot. Schron tunelowy w Stępinie


Fot. Wnętrze schronu tunelowego w Stępinie

Jazda po schronie w Stępinie: 4 x 380 m= 1.5 km

Główną trasą przez Wiśniową docieram do Strzyżowa. Orientując się mapą lokalizuję schron na przedmieściach, w pobliżu dworca pkp. Schron ten Niemcy wybudowali przekopując się przez wzgórze. Na miejscu chłopak pilnujący wejścia, będący w zastępstwie, niestety niewiele mógł mi powiedzieć o historii tego obiektu. Problemem od lat tutaj jest przeciekająca woda ze wzgórza do wnętrza schronu, niestety koszty remontu obiektu są potencjalnie tak wielkie że na razie nikt nie chciał się w taki remont zaangażować.

W pobliżu wejścia znajdował się równie ciekawy tunel instalacyjny, znacznie mniejszy o podobnej budowie.


Fot. Wnętrze schronu tunelowego w Strzyżowie


Fot. Wejście do tunelu instalacyjnego

Dane wyjazdu:
101.00 km 8.40 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Przewyższenie:460 m
Kalorie: kcal

Liwocz niebieskim szlakiem

Sobota, 23 czerwca 2012 · dodano: 26.06.2012 | Komentarze 0

Wycieczka krajoznawcza z Damianem na najwyższe wzniesienie Pogórza Ciężkowickiego- Liwocz (562 m. n.p.m.)



Dane wyjazdu:
80.90 km 12.50 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:31.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Przewyższenie:660 m
Kalorie: kcal

Przygoda z sarną na trasie Brzeziny-"Kamera"-Brzostek-"Torfy"

Środa, 20 czerwca 2012 · dodano: 20.06.2012 | Komentarze 0

Wyjazd krajoznawczy na trasę wiodącą przez Brzeziny, dwa rezerwaty "Kamera" i "Torfy", Straszęcin i z powrotem do Dębicy. Wyjazd po 9.15, powrót w porze obiadowej.

Przed Brzezinami miałem małą przygodę. Przy średniej prędkości zjeżdżając lekko z górki wypadła mi nagle z prawej sarna ze zboża. Nie zdążyłbym wyhamować tak aby się z nią nie stuknąć gdyby stanęła, na szczęście przeleciała dalej znikając po chwili w krzakach po drugiej stronie. Tylko kopyta na asfalcie zastukotały.

W Brzezinach w bibliotece dostaję pieczątkę do książeczki wycieczek rowerowych PTTK. Odwiedzam przy okazji na chwilę piękny kościół drewniany.

Na trasie z Berdechowa do Kamienicy Dolnej niemal przez cały czas mam po lewej widoki na Pasmo Klonowej Góry, z górami Bardo i Chełm.

Jest coraz upalniej a ja bez kasku. Przetrwałem w takich warunkach dużo dłuższe wycieczki, więc się nie demotywuje.

Na "Kamerze" jadąc w lesie można nieco ochłonąć. Bąki jakoś dzisiaj nie atakują jak to zwykle robią, może ten upał im nie służy ;)
Na drodze mijam grupkę motyli, to mieniaki tęczowce ze swoimi charakterystycznymi niebieskimi skrzydłami.

W Brzostku odwiedzam bibliotekę, gdzie zastaje jak się okazuje dwie sympatyczne stażystki :) Pani bibliotekarka daje mi pieczątkę i jadę dalej.

Trasa Brzostek-Pilzno to jazda szybszym tempem zwykle na blacie. Nie chce mi się wlec w taki upał po asfalcie.

Kolejny las i ochłoda to okolice Chotowej i rezerwat "Torfy".

Wracam asfaltem przez Głowaczową-Straszęcin-1maja i Fabryczną na osiedle.
Poszły mi dwa bidony 0.5 i 0.7 l.




Dane wyjazdu:
53.50 km 2.20 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Przewyższenie:220 m
Kalorie: kcal

Pilzno-Łęki Górne-rezerwat "Słotwina"

Niedziela, 18 marca 2012 · dodano: 18.03.2012 | Komentarze 0

Wyjazd około 13.50, powrót tuż przed 18. Wycieczka krajoznawcza z punktem docelowym rezerwat "Słotwina". Odwiedzam dzisiaj kilka obiektów na trasie na potrzeby ROK w stopniu srebrnym.
W Pilźnie odwiedzam kościół pw. św Jana Chrzciciela i kościół Karmelitów.





Ul. 3 maja kieruję się w stronę Łęk. W Łękach Górnych oglądam jedynie z zewnątrz drewniany kościół, który niestety jest na stałe zamknięty, tak jak i nieodległy dwór będący obecnie własnością prywatną.





Przed fermą w Podlesiu skręcam w lewo na leśną asfaltówkę, która prowadzi do Podlesia Machowskiego.



Wcześniej jednak odbijam w prawo na gruntówkę wpadającą do drogi asfaltowej. Stąd już blisko do rezerwatu.
Nad potokiem spotykam miejscowego fotografa. Nawiązuje się typowo turystyczna rozmowa.

Na skraju rezerwatu bobry ścięły kolejne drzewa, z których gałęzie posłużyły im do umocnienia zbudowanej wcześniej tamy.





Nieco na godzinę przed zachodem słońca opuszczam rezerwat i trasą Machowa-Żdżary-Czarna-Chotowa-lokalną Grabiny-1maja-Staszica docieram na osiedle. Tak jak i wczoraj udaje się wrócić o zachodzie słońca.



Dane wyjazdu:
37.70 km 2.20 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Przewyższenie: m
Kalorie: kcal

Autostradowo

Piątek, 16 grudnia 2011 · dodano: 16.12.2011 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
41.10 km 4.30 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Przewyższenie:106 m
Kalorie: kcal

Torfy-Lipiny-Czarna

Wtorek, 29 listopada 2011 · dodano: 29.11.2011 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
60.00 km 8.23 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Przewyższenie: m
Kalorie: kcal

Korzeniów-Radomyśl Wielki, trochę treningowo trochę krajoznawczo

Poniedziałek, 28 listopada 2011 · dodano: 28.11.2011 | Komentarze 0

Wyjazd lekko po południu. Temperatura za oknem 8C, przez chmury często przebija się słońce więc troszkę mi za ciepło w stroju zimowym. Z plecakiem, aparatem i zapasem energii wyruszam na trasę mającą kształt pętli biegnącej przez Korzeniów, Radomyśl Wielki i Zasów. Po drodze chcę udokumentować wielokrotnie wcześniej już odwiedzane obiekty na potrzeby nowej odznaki turystycznej.
Zobaczę więc dworek wraz z parkiem dworskim w Korzeniowie, także tam znajduje się okazały dąb- pomnik przyrody oraz grób Dragona już nieco bardziej w bok w lesie. Znowu zawitam do rezerwatu "Bagno Przecławskie" które jest ostatnim punktem wycieczki, kolejne kilometry to już powrót do Dębicy.
Trasa biegła ulicami: Konarskiego-Słoneczna-al.Jana Pawła II- Zawierzbie- Korzeniów- przez las do trasy Przecław-Radomyśl- Radomyśl Wielki-Dąbie-Zasów-Róża-Zawierzbie-al. Jana Pawła II, Igloopol-Sportowa-do rampy i na osiedle.
Na początek krótka sesja nad Wisłoką, skąd udaje się w kierunku Korzeniowa przez Żyraków.



Pierwszym ciekawszym obiektem na trasie jest rosnący w Korzeniowie przy drodze okazały dąb- pomnik przyrody.



W tej samej miejscowości odwiedzam jeszcze park dworski z budynkiem dawnego dworu, aktualnie mieszczącym szkołę. Sama bryła budynku moim zdaniem jedna z najciekawszych wśród dworów ziemi dębickiej. W fasadzie rzucają się w oczy cztery kolumny.
W pobliżu dworu znajdują się dwa zbiorniki wodne.