Info

avatar Jestem MateM z miasta Dębica/ Darmstadt (Hesja). Od 2008 roku na rowerze przejechałem: 103268.63 w tym 14584.10 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.05 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Mapa przejechanych dróg- aktualizacja 2022








button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 120 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 138 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 143 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 206.7 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 124.6 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 173 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 154 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 135 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 141 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 99 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 138 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 164 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 201 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 166 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 148 km button stats bikestats.pl Najdłuższa wycieczka: 104 km

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MateM.bikestats.pl

Archiwum bloga

skype downloadLicznik wizyt na stronę
Flag Counter
Wpisy archiwalne w kategorii

Z plecakiem

Dystans całkowity:3778.24 km (w terenie 428.78 km; 11.35%)
Czas w ruchu:125:53
Średnia prędkość:20.39 km/h
Maksymalna prędkość:63.46 km/h
Suma podjazdów:29577 m
Maks. tętno maksymalne:179 (95 %)
Maks. tętno średnie:148 (77 %)
Suma kalorii:66057 kcal
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:104.95 km i 5h 28m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
102.95 km 5.10 km teren
04:28 h 23.05 km/h:
Maks. pr.:55.80 km/h
Temperatura:19.9
HR max:175 ( 92%)
HR avg:142 ( 74%)
Przewyższenie:1136 m
Kalorie: 2856 kcal

Schron kolejowy w Stępinie

Wtorek, 1 października 2019 · dodano: 01.10.2019 | Komentarze 0

W perspektywie prognozowanego dłuższego ochłodzenia, kolejny dość ciepły i słoneczny dzień wykorzystałem na dalszą wycieczkę krajoznawczą po Pogórzu. Cel na dzisiaj to schron kolejowy z II wojny światowej w Stępinie i pokonanie 1000 metrów przewyższenia. Dyspozycja dopisywała, więc wykręciłem czternastą w tym roku "setkę", niestety do ubiegłorocznego rekordu jeszcze trochę brakuje, a dni coraz krótsze i chłodniejsze. 

Na trasach w kształcie pętli w dni z podmuchem, jak dzisiaj, mocny wiatr raz pomaga, a raz szkodzi. Wiało czołowo do Stępiny, potem już tylko z boku lub tyłu. 

Po schronie nadal można jeździć rowerem. Bilet wstępu w cenie pięciu złotych (który jest kartką pocztową z okolicznościową pieczątką) zakupiłem dopiero po zwiedzaniu, opiekun obiektu oprowadzał w międzyczasie grupę wycieczkowiczów. W pobliżu wejścia na ścianach pojawiły się oświetlone tablice informacyjne.

Wiatr 20 km /h (porywy do 38 km/h) SW. Przewyższenie: Garmin 1136 m., Sigma 1254 m.


XV-wieczny drewniany kościół w Brzezinach.


Z kasetą 34t.


Najprawdopodobniej jedyna chata kryta strzechą na Pogórzu Strzyżowskim znajduje się u podnóża pasma Klonowej Góry. W ostatnich latach uzupełniono podmurówkę i pomalowano okna. 


Okolice Jaszczurowej.


Wnętrze schronu.


Tunel boczny zalany jest wodą.


Schron z zewnątrz.


Dane wyjazdu:
116.05 km 8.40 km teren
04:48 h 24.18 km/h:
Maks. pr.:41.50 km/h
Temperatura:19.8
HR max:178 ( 93%)
HR avg:134 ( 70%)
Przewyższenie:507 m
Kalorie: 2793 kcal

Malowana wieś Zalipie

Niedziela, 29 września 2019 · dodano: 29.09.2019 | Komentarze 0

Dziś w ramach turystyki usportowionej wizyta w jedynej w Polsce malowanej wsi Zalipie (powiat dąbrowski w Małopolsce). Coś podobnego widziałem rok temu podczas wycieczki objazdowej do Bawarii w Oberammergau. 

Droga powrotna z Dąbrowy Tarnowskiej z bardzo dobrą prędkością, puls maksymalny w granicach 178. 

Terenowe odcinki dzisiaj to 1.6 km na Cisowej Górze koło Podlesia, 1.5 km aleją do wsi Breń oraz 5.3 km w lesie okalającym Stary Jawornik.Zakres temperatur: od 17 °C do 23 °C. Wiatr 25 km/h (porywy do 49 km/h) W. Przewyższenie: Garmin 507 m., Sigma 584 m.





Na łące naprzeciwko dębickiego ratusza wielbłądy rankiem zajadały się trawą! Pojawiły się w mieście nie za sprawą rosnącego ocieplenia klimatu, a obwoźnego cyrku. 


Na przedpolu Karpat do dzisiaj wydobywa się ropę naftową. Tu kiwon w Starej Jastrząbce. 


Jedyna kryta strzechą chata w regionie przetrwała właśnie tu, w Zalipiu.


Jedna z wielu drewnianych chat w Zalipiu.


Biznes to biznes.


Chata z oryginalną grafiką.


Niestety niektóre budynki są pokryte eternitem..


..lub kompletnie zdewastowane, opuszczone.




Poza domami pomalowane są tu także altanki, studnie, czy drzewa.


Spider.



Powrót wzdłuż autostrady i przez las Jawornik.


Dane wyjazdu:
121.77 km 5.80 km teren
05:21 h 22.76 km/h:
Maks. pr.:61.10 km/h
Temperatura:20.5
HR max:171 ( 90%)
HR avg:137 ( 72%)
Przewyższenie:1416 m
Kalorie: 3269 kcal

Biecz

Niedziela, 22 września 2019 · dodano: 23.09.2019 | Komentarze 0

"Akumulatory" na kolejną dłuższą wycieczkę krajoznawczą naładowane. Pogoda też idzie na współpracę, za sprawą wyżu z południa znowu wróciło słońce i ciepło. Tym razem padło na Biecz- miasteczko z bogatym w średniowieczne zabytki historycznym centrum, położone malowniczo w Obniżeniu Gorlickim w Dolinie Ropy, między Pogórzami Jasielskim i Ciężkowickim. 

Wyjazd w krótkim stroju kilkanaście minut po godzinie 10, powrót dokładnie 7 godzin później, późnym popołudniem. 
Ponad 80 km trasy przypadło na Pogórze.

Wiatr 13 km/h S. Przewyższenie: Garmin 1416 m., Sigma 1571 m.


Film z trasy.



Zabytkowy kościół w Jodłowej z XVII w.


Wnętrze drewnianego kościoła w Jodłowej.


Pod drewnianym kościołem w Święcanach. Przed wycieczką napęd został wyczyszczony, jako że trasa dzisiaj asfaltowa, przetestowałem jazdę na sucho bez smaru. 


Biecki ratusz.


Mury miejskie w Bieczu z perspektywy dawniejszych agresorów..



..i obrońców. Baszta zwana Kowalską mieści obecnie ekspozycję muzealną. 


Dom z basztą przy ul. Węgierskiej.


Odrestaurowana XIX- wieczna beczka wina zlokalizowana w pobliżu murów miejskich. Jak można wyczytać z sąsiadującej z nią tablicy, w Bieczu przed wiekami trudniono się handlem winem węgierskim, a w miejscowych piwnicach w czasach świetności składowano setki beczek z tym trunkiem. 


Elewacja zachodnia Kolegiaty w Bieczu.


Ostatni rzut oka na kolegiatę i dzwonnicę, podjazd na Kamieniec (424 m. n.p.m.). 


Widoczne są też Beskidy :)


Kościół w Rożnowicach z XVIII w. 


Pasmo Brzanki w Żurowej.


Na zboczu Pasma Brzanki i Liwocza.


Nad Łękami Górnymi.


W Straszęcinie.


Budowa nowego mostu na Wisłoce zbliża się już ku końcowi.



Stary i nowy most na Wisłoce. 


Dane wyjazdu:
124.61 km 15.40 km teren
05:44 h 21.73 km/h:
Maks. pr.:52.80 km/h
Temperatura:20.5
HR max:169 ( 88%)
HR avg:132 ( 69%)
Przewyższenie:1198 m
Kalorie: 3162 kcal

Pod Jasło: kurhany, zamek i panoramy

Niedziela, 15 września 2019 · dodano: 16.09.2019 | Komentarze 0




Bażant zwyczajny.


Jeden z największych w Polsce dębów szypułkowych znajduje się w Januszkowicach.


To nie wnętrze jaskini, a pusty w środku pomnikowy dąb.


Jak w Beskidzie Niskim :) Okolice Kołaczyc, w tle Pasmo Liwocza.


Dalekie widoki- Tatry.


Wyciąg orczykowy w Gogołowie.


Tym hamuję na zjazdach.


Pasmo Królewskiej Góry koło Krosna.


Terenowy zjazd z pasma wzgórz w kierunku Frysztaka. Na horyzoncie Pasmo Jazowej i Królewskiej Góry. 


Polna kapliczka.


Zjazd do Lubli.


Kurhany pasterskiej ludności kultury ceramiki sznurkowej sprzed 4600 lat w Bierówce.


Jedno z kilku bajorek na niebieskim szlaku. 


Nad Warzycami.


Na granicy rezerwatu.


Ruiny zamku Golesz.

Piaskowce w rezerwacie.


W Wróblowej.


Wisłoka w Brzostku.

Zakres temperatur: rankiem 17 °C, maksymalna 23.5 °C, późnym popołudniem 21 °C.
Przewyższenie: Sigma 1351 m., Garmin 1198 m.


Dane wyjazdu:
114.71 km 9.00 km teren
05:09 h 22.27 km/h:
Maks. pr.:63.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max:179 ( 94%)
HR avg:139 ( 73%)
Przewyższenie:1351 m
Kalorie: 3174 kcal

Pogórzem od Dębicy pod Rzeszów

Czwartek, 12 września 2019 · dodano: 12.09.2019 | Komentarze 0

Przewyższenie: Sigma 1305 m., Garmin 1351 m.
Temperatura maksymalna 26.5 °C. 




Polny zjazd z Bud Łopuchowskich w dolinę Wielopolki. 


Gąsienica zmrocznika przytuliaka (Hyles gallii). 


Okolice Bystrzycy. 


Kilkukilometrowy zjazd w Pstrągowej.


Dzicze skóry na elewacji.


W Czudcu.


Zabytkowa drewniana zabudowa północnej części rynku w Czudcu. Groteskowo wyglądająca antena satelitarna.


Niechobrz.


Droga Św. Jakuba Via Regia nad Dąbrową.


Droga powrotna biegła koło Zakładów Magnezytowych w Ropczycach.



Dane wyjazdu:
111.40 km 1.80 km teren
04:31 h 24.66 km/h:
Maks. pr.:44.09 km/h
Temperatura:23.0
HR max:160 ( 84%)
HR avg:126 ( 66%)
Przewyższenie:298 m
Kalorie: 2410 kcal

Nad Wisłę

Niedziela, 25 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Przedpołudniowa wycieczka krajoznawcza tempem treningowym nad Wisłę w okolicach Połańca, w ramach której odwiedziłem po raz pierwszy gminy Borowa i Czermin w powiecie mieleckim. Po raz ósmy w tym roku, a po raz pierwszy w Polsce przekręciłem w ciągu dnia "setkę". Jako że trasa miała przebieg południkowy, wiejący od wschodu wiatr ani szkodził, ani pomagał. Nie licząc niespełna 2 kilometrowej drogi nad Wisłą, nawierzchnia asfaltowa. 
Wyjazd dokładnie o godzinie 7. O 12:00 przejeżdżałem przez Straszęcin, a do centrum na osiedle wróciłem po 12:10, zanim na dobre zrobiło się gorąco. 


Zakres temperatur: od 16.5 °C do 29 °C. Wiatr 15 km/h E. Przewyższenie: Sigma 298 m. 


Dymówki.


Zamek w Przecławiu o poranku.


Natura odbiera swoje.


Breń Stary- lewobrzeżny dopływ Wisłoki.


Pomnik poświęcony pamięci lotników RAF-u, którzy w 1944 roku zostali zestrzeleni przez żołnierzy hitlerowskich Niemiec nad Sadkową Górą. Jak informuje tablica, lecieli zrzucić broń dla zamojskich partyzantów.


Wał przeciwpowodziowy w Glinach Wielkich. Wiślana Trasa Rowerowa tu jeszcze nie dotarła.


Wisła, w tle elektrownia Połaniec.

Dane wyjazdu:
32.68 km 4.20 km teren
01:43 h 19.04 km/h:
Maks. pr.:41.91 km/h
Temperatura:0.7
HR max:177 ( 93%)
HR avg:136 ( 71%)
Przewyższenie:492 m
Kalorie: 1032 kcal

Dinozaury w Głobikowej po śniegu

Piątek, 1 lutego 2019 · dodano: 01.02.2019 | Komentarze 0

Ostatnie tygodnie to istna karuzela pogodowa, przeplatające się co kilka dni zimowe i wiosenne warunki gwarantowały atrakcje. Rankiem silny wiatr południowy przyniósł krótkotrwałe ocieplenie, poprzedzone mgłą adwekcyjną, co w regionie zaowocowało kolejnymi rekordowymi wskazaniami smogu. 

Pierwsze terenowe kilometry w tym roku to jazda po śniegu, a dokładniej po ścieżkach wydeptanych przez pieszych i wyjeżdżonych przez inne pojazdy.

Dziś to wiatr dyktował warunki, mocno mnie przewiało, zwłaszcza na wieży widokowej. Na wzgórzach asfalty regularnie zasypywane śniegiem nawiewanym z okolicznych pól.

Kompleks w Głobikowej wzbogacił się o stację naprawczą rowerów, zlokalizowaną tuż przy wieży widokowej. Na całym gminnym szlaku rowerowym spotkamy łącznie 3 takie stacje. 

Trzech biegaczy na trasie pod Górę Bratnią to jedyne osoby poza mną, które dbały dzisiaj o kondycję na Pogórzu.

Zakres temperatur: od 0.7 °C w Głobikowej do 4.7 °C w Dębicy. Wiatr 19 km/h. Przewyższenie: Garmin 492 m., Sigma 500 m.


Po śniegu.


Kawęczyńską w las.


Na Górze Bratniej (408 m. n.p.m.)


Wskutek zamieci droga przez Głobikową zasypywana jest śniegiem. 


Dinozaurom mróz i wiatr niestraszne.


Panorama Głobikowej i Pogórza z wieży widokowej.


W kierunku Tatr.




Na drewnianych podestach wieży mróz wymalował niesamowite rysunki.


Zjazd z Południka.


Panorama wzgórza Okop (388 m. n.p.m.).




Dane wyjazdu:
109.28 km 23.00 km teren
06:30 h 16.81 km/h:
Maks. pr.:54.62 km/h
Temperatura:28.0
HR max:170 ( 89%)
HR avg:126 ( 66%)
Przewyższenie:1691 m
Kalorie: 3226 kcal

Beskid Niski dzień 2: śladami niedźwiedzi w paśmie granicznym

Czwartek, 20 września 2018 · dodano: 08.01.2021 | Komentarze 0


Trop niedźwiedzia brunatnego na zboczu góry Kamień (859 m. n.p.m.), w granicach rezerwatu "Kamień nad Jaśliskami". Ślady zauważyłem na Głównym Szlaku Beskidzkim, ścieżki ludzi i tych zwierząt się więc przecinają. Spotkanie z największym polskim drapieżnikiem oko w oko mogłoby się źle skończyć, i choć przedpołudniem o tej porze roku szanse na kontakt były znikome, to dreszcz niepewności pozostawał, bo zwierzę podążało w tym samym, co ja kierunku.
Początkiem roku 2021 opracowałem kolejny z zaległych jeszcze wpisów z roku 2018:


Poranna niespodzianka

To zdecydowanie najatrakcyjniejszy dzień trzydniowej eskapady z plecakiem po beskidzkich kniejach i odludziach. Gęsta mgła to pierwsze, co zobaczyłem w oknie po przebudzeniu. Mimo iż wczoraj przejechałem spory dystans z dużym przewyższeniem, dzisiaj zapowiadało się jeszcze ciekawiej, więc po godzinie 6 już byłem na nogach. Podczas krótkiej wizyty na balkonie uderzenie zimna ostudziło jednak mój zapał, nie czekał też kubek ciepłego napoju ani śniadanie, po które musiałem sobie najpierw pojechać do sklepu. "Zanim poranne słońce wkrótce rozbije nieco mgły zalegające nad doliną i zrobi się nieco cieplej, mogę się przynajmniej spakować"-pomyślałem.  Ostatecznie dopiero w pół do 8 opuściłem nocleg w Tylawie, po drodze w miejscowych Delikatesach robiąc jeszcze zakupy. Bidony zatankowałem do pełna wodą mineralną, a śniadanie i kalorie na resztę dnia zwyczajowo wylądowały w plecaku (w Beskidzie Niskim próżno szukać hoteli, czy restauracji, a sklepy bywają zamykane w porze obiadowej). Znanymi jeszcze drogami przemieściłem się do Jaślisk, a dalej zniszczonym asfaltem po raz pierwszy dotarłem do Lipowca. W cieniu w temperaturze 9.9 °C i stroju letnim (docieplonym jedynie rękawkami i nogawkami) było mi mniej niż komfortowo, jechałem jednak ze świadomością, że z każdą minutą będzie coraz cieplej. Z drugiej strony perspektywa gorącego popołudnia i szybko opróżnianych bidonów nakazywała przychylniejszym okiem spojrzeć na poranny chłód. 

Niedźwiedzie ślady w leśnych ostępach

W Lipowcu krótka przerwa na zdjęcia okolicy i śniadanie w plenerze. Konsumując słodkie pieczywo z sokiem pomarańczowym przypatrywałem się zauważalnej już w oddali górze Kamień nad Jaśliskami (857 m. n.p.m.): najwyższemu wzniesieniu całego wschodniego Beskidu Niskiego, przez które zaplanowałem dzisiaj przejechać. Wielką niewiadomą był terenowy podjazd pod ten szczyt: ciasny układ poziomic na mapie sugerował co najmniej mocną pracę nóg. Z drogi głównej prowadzącej na Słowację skręciłem na niebieski szlak prowadzący w las w miejscu, gdzie tabliczka przydrożna ostrzegała przed możliwością spotkania niedźwiedzia. Ostatecznie na podjeździe podprowadzać rower musiałem dwukrotnie, na dość krótkich odcinkach: tuż pod granicą państwa, gdy droga gruntowa przeszła w ścieżkę oraz za skrzyżowaniem szlaku granicznego z zielonym.
To właśnie tutaj, w pobliżu szczytu Kamień, natknąłem się na wyraźne odciski wielkich łap niedźwiedzia. Spotkanie z największym polskim drapieżnikiem oko w oko mogłoby się źle skończyć, i choć przedpołudniem o tej porze roku szanse na kontakt były znikome, to dreszcz niepewności pozostawał, bo zwierzę podążało w tym samym, co ja kierunku. Sytuacji nie poprawiała gęsta roślinność, w której wił się wąską ścieżką szlak, sprzyjająca zaskoczeniu niedźwiedzia (a to ostatnie, czego można chcieć na odludziu). 

Po okresie niepewności, nieco wyżej kolejne zaskoczenie: zamiast zwierzęcia, natknąłem się na kolarza mtb, który jakby nigdy nic smażył sobie na patyku nad małym ogniskiem kiełbaskę. Chwilę spędziliśmy na pogawędce, po czym ruszyłem dalej żółtą trasą w dół zbocza, z powrotem do Lipowca. On jak mówił, jechał (na „fullu”) od Komańczy szlakiem granicznym do Barwinka (więc raczej nie zauważył tych samych, co ja śladów).

Zjazd z Kamienia Nad Jaśliskami przez pierwsze kilkaset metrów dość karkołomny, spore kamienie nie pozwalały nie tyle nabrać prędkości, co chwilami nawet jechać.
W środku lasu minąłem nieczynne kamieniołomy, zawalone licznie przewróconymi drzewami, które w lekkim półmroku gęstych koron tworzyły ponury nastrój. Jeśli w którymś miejscu trasy wyraźnie spadało morale, to chyba właśnie tutaj. Z nieukrywaną ulgą wyjechałem wreszcie z tych skałek na błotniste single. Na dole z trudem doścignąłem innego mtb-ka, który solidnie cisnął do Jaślan. Początkowo byłem przekonany, że gonię niedawno spotkanego górala ze szczytu, jednak on jadąc do Barwinka raczej nie planował zjazdu z pasma. Inny kolarz okazał się sympatykiem Cyklokarpat ze sporą wiedzą o okolicy. W centrum Jaślisk nasze drogi się rozeszły (a raczej rozjechały): ja odbiłem na prawo w kierunku Woli Niżnej, on uciekł na zachód. 

Po szybkich asfaltowych kilometrach ponownie przyszła kolej na teren, czyli leśną pętlę w rezerwacie "Źródliska Jasiołki", przez wyludniowe wsie Jasiel i Rudawka Jaśliska u podnóża Kanasiówki (831 m. n.p.m.). Po drodze minąłem grupkę młodzieży szkolnej z opiekunami, zmierzających w przeciwnym kierunku.

Opuszczając Beskid

W drugiej części dnia w Polanach Surowicznych przeżyłem podwójne rozczarowanie: „Chałupa Elektryków” przeszła generalny (ale jak się okazało konieczny) remont, dorabiając się nowej elewacji i fotowoltaiki, tracąc na dotychczasowym klimacie. Liczyłem też na dzikie ostępy przemierzane leśną ścieżką, niestety nowo powstała rozległa szutrówka odebrała temu miejscu dawną dzikość.

W Rudawce Rymanowskiej od zachodu słońca dzieliła mnie jeszcze dłuższa chwila, odbiłem więc do Sieniawy obejrzeć zaporę i miejscowy zalew, zaliczając przy okazji jeszcze jedną gminę. 

Wieczorem dotarłem na Pogórze Bukowskie- tu moja trasa dobiegła końca. Bez większych problemów odnalazłem dom gościnny, w którym miałem nocować, sprawdzając wcześniej, na etapie planowania trasy, w Internecie jego lokalizację. Drugi dzień pożegnania lata w Beskidzie Niskim dobiegł właśnie końca, u podnóża Tokarni w Woli Piotrowej.




Pozostałe dwa dni beskidzkiej eskapady pod linkami:
Dzień 1: Z Dębicy do Tylawy
Dzień 3: Doliną Sanu do Rzeszowa



Tylawa o poranku: mgliście i zimno.


Jaśliska z resztkami mgły.


Poranne perełki.


Kolory jesieni- dzika róża w Lipowcu.


Łemkowski krzyż w Lipowcu.


W rezerwacie.




Żółty szlak z Kamienia do Lipowca to ciężka trasa po większych kamieniach, ale także pozwalające odpocząć urokliwe błotne ścieżki.


Na łące w Lipowcu.


Pomnik Kurierów Beskidzkich AK w Jasielu.


W nieistniejącej wsi Jasiel.


Bagna w Rudawce Jaśliskiej.




Polany Surowiczne i "Chałupa Elektryków" w nowej odsłonie.


Takie oto szutrówki powstały w Lesie Kanfiniarka, odbierając tym terenom dzikość. Jako kilometrów terenowych tego zaliczyć nie mogę.


Porohy na Wisłoku. 


Pogórze Bukowskie, na którym nocowałem.




Dane wyjazdu:
135.02 km 17.90 km teren
07:02 h 19.20 km/h:
Maks. pr.:48.26 km/h
Temperatura:
HR max:179 ( 94%)
HR avg:137 ( 72%)
Przewyższenie:1771 m
Kalorie: 4180 kcal

Beskid Niski dzień 1: z Dębicy do Tylawy

Środa, 19 września 2018 · dodano: 09.11.2020 | Komentarze 0


Widok z Grzywackiej Góry w kierunku północnym, skąd przyjechałem.
Wykorzystując wspaniałe warunki pogodowe, końcem września wyskoczyłem na trzy dni w Beskid Niski. Ze względu na małą popularność wśród turystów i niskie zaludnienie, góry te zyskały miano najdzikszych w Polsce. Brak tu spektakularnych alpejskich szczytów, gwarnych ośrodków turystycznych, czy zapchanych szlaków. Jest za to dzika przyroda, cisza i pozostałości wysiedlonego osadnictwa, skupione w opuszczonych wsiach łemkowskich. Idealne miejsce na wycieczki.

W przeddzień wyjazdu zarezerwowałem więc noclegi w domach gościnnych w Tylawie i Bukowsku (w których na skraju jesieni i tak byłem jedynym przyjezdnym), a wszystko, czego potrzebowałem, zmieściłem w jednym 25 litrowym plecaku.
Porankiem przez pierwsze 50 kilometrów bez większego przewyższenia, dobrze sobie znaną trasą w dolinie Wisłoki dotarłem do Jasła. Dalszy podjazd Pogórzem Jasielskim w nowej scenerii, przy większym zaangażowaniu mięśni, z racji wzgórz przekraczających 400 m. n.p.m. Za Nowym Żmigrodem zaczęły się już góry, a wraz z nimi jeszcze większe wysokości. 
Najwyższa na trasie Grzywacka Góra (567 m. n.p.m.) zapamiętana zostanie jako wietrzny szczyt obdarowujący wspaniałymi widokami, z interesującymi terenowymi zjazdami w Dolinę Wisłoki. W najbliższej okolicy znajduje się zagrożona zalaniem Myscowa. Coraz głośniej mówi się o budowie zbiornika retencyjnego, za sprawą którego zarówno sama miejscowość, jak i liczne trasy terenowe w jej okolicy znajdą się pod wodą. Zaliczę tu dzisiaj kilka ścieżek, póki jeszcze mogę.

W Tylawie zakupy w miejscowych delikatesach. Na nocleg w agroturystyce (tylko z nazwy) dotarłem na pół godziny przed zachodem słońca. Po nocy spędzonej pod słowacką granicą czeka mnie jutro jazda śladami niedźwiedzi w paśmie granicznym. 
Zaległy wpis z 19.09.2018.



Żółty szlak do Kąt.


Rusałka pawik.


Na Grzywacką Górę.


Wieża widokowa.


Kamienisty zjazd do Kątów wymagający rowerowej amortyzacji.


Wspaniałości... Grzywacka Góra (567 m. n.p.m.) i zarysowujący się jaśniejszą linią terenowy zjazd, którym miałem przyjemność dzisiaj zjechać. 


Łemkowska chyża w Polanach jest po dziś dzień zamieszkana. Pod jednym dachem zwykle znajdują się pomieszczenia mieszkalne i gospodarcze, z całym zwierzęcym inwentarzem. Warunków panujących w tego typu domach można się tylko domyślać...


W Myscowej.


Leśna trasa do Chyrowej obfitowała w liczne brody.


Mszana.

 


Dane wyjazdu:
109.30 km 10.70 km teren
06:03 h 18.07 km/h:
Maks. pr.:49.85 km/h
Temperatura:27.0
HR max:177 ( 93%)
HR avg:133 ( 70%)
Przewyższenie:1715 m
Kalorie: 3320 kcal

Sudety wrześniowe 2/3: Wielka Sowa (1015 m.n.p.m.) i Góry Stołowe

Czwartek, 6 września 2018 · dodano: 22.09.2018 | Komentarze 0

Wstałem wcześnie rano, dzisiejszy dzień zapowiada się zdecydowanie najciekawiej. W planach mam odwiedzić zaporowe Jezioro Lubachowskie, zdobycie najwyższego wzniesienia Gór Sowich oraz przejazd przez Góry Stołowe. Jest późne lato, za dnia jeszcze ciepło, ale trzeba liczyć się z tym, że poranki będą naprawdę chłodne. Śniadanie, pakowanie i po siódmej opuszczam schronisko, żegnając się z sympatyczną recepcjonistką. Szybko opuszczam Świdnicę i drogą wojewódzką podjeżdżam do Modliszowa. Nieco po lewej na horyzoncie dobrze widoczny najwyższy szczyt Gór Sowich, na który przyjdzie mi dzisiaj wjechać.



Szczyt Wielka Sowa (1015 m. n.p.m.)- najwyższy punkt na całej sudeckiej trasie.

We wsi na krzyżowce skręcam w prawo, tędy biegnie zielony "Szlak Zamków Piastowkich" łączący zamek Grodziec ze zlokalizowanym nad Jeziorem Lubachowskim zamkiem Grodno. Opuszczam ostatnie zabudowania i doświadczam przejmującego zimna na zjeździe przez Złoty Las. Rozgrzane płuca przy temperaturze poniżej 14º C wyrzucają kłęby pary z ust, nie zakładam jednak niczego ze spakowanej odzieży i na krótko postanawiam przetrzymać ten zjazd.


Rzeka Bystrzyca w Lubachowie.

W Lubachowie asfaltową serpentyną podjeżdżam pod zaporę. Na górze trochę rozbitego szkła- chwila nieuwagi i problem gotowy. Z łatek aktualnie nie korzystam, jeżdżę z jedną dętką zapasową. 


Zapora na Jeziorze Lubachowskim.


Wybudowana na początku XX wieku zapora na rzece Bystrzycy dała początek jezioru zaporowemu.


Piastowski zamek Grodno, widok od strony zbiornika. Zdjęcie wykonane na maksymalnym, 25-krotnym, zoomie optycznym.

Zbiornik nie tak okazały jak odwiedzone wczoraj Jezioro Mietkowskie, ale kameralnie położony między górami.
Okrążając go zatrzymuję się jeszcze dla paru zdjęć tamy od południa. Nad brzegiem zauważam wędkarza, zagaduję więc o ryby, jakie tu można złowić, po czym wracam na trasę. Nad zalewem w oddali góruje zamek Grodno.



Pierwsze terenowe kilometry zaliczam dopiero od Przełęczy Walimskiej (755 m. n.p.m.), gdzie pod osłoną lasu podjeżdżam jedynym w Polsce fioletowym szlakiem turystycznym "Srebrną Drogą". Południowe zbocza Małej Sowy są odsłonięte, nietrudny technicznie podjazd umożliwiał podziwianie okolicznych panoram. Z każdym kolejnym metrem przewyższenia ukazywały się coraz to ciekawsze  widoki, zachęcające do dalszego wysiłku. 


Na zboczach Małej Sowy (972 m. n.p.m.)


Sokół (862 m. n.p.m.)

Na przestrzeni ostatnich 15 kilometrów nieprzerwany podjazd, nie licząc fragmentu Srebrnej Drogi, gdzie teren na krótko
nieco opadł. O godzinie 11:41 docieram na szczyt Wielkiej Sowy. Jest wrześniowy czwartek, na górze nie ma tłumów, słonecznie i częściowo pochmurno. Muszę przyznać, że nadspodziewanie łatwo przyszło mi go zdobyć. Mając jeszcze w pamięci trudy zdobycia Ślęży spodziewałem się trudniejszej przeprawy po skalistym podłożu, tymczasem podjazd fioletowym szlakiem z Przełęczy Walimskiej okazał się wygodną i szeroką szutrówką wijącą się wokół góry. Jedynie w szczytowych partiach Małej Sowy wspinając się po zboczu nachylenie znacznie wzrosło i trzeba było przycisnąć. Zresztą lwią część przewyższenia od Lubachowa (360 m. n.p.m.) po Przełęcz Walimską (755 m. n.p.m.) zrobiłem drogą asfaltową (około 10 km). Oczywiście rower sam na taką wysokość się nie wniesie, wjechać i tak trzeba :)
Szczytowe partie wzgórza są zagospodarowane turystycznie, podziwianie widoków możliwe jedynie z objętej "opieką" przez gminę wieży widokowej, na którą wstęp kosztuje 6 zł. Przed wejściem na taras widokowy drugie śniadanie. Garmin wskazał wysokość 1014 m, praktycznie idealnie, czego niestety nie można powiedzieć o sigmie, która zaniżała wynik do 1007 m. n.p.m.

Po 12.30 rozpoczynam zjazd po kamieniach, na szlaku mijam m.in. parę niemieckich emerytów, którzy na moje "dzień dobry" odpowiadają "hallo". 



Zjazd czerwonym szlakiem z Wielkiej Sowy- widok w kierunku szczytu.


Widok w dół.

Nowa Ruda nie zrobiła na mnie pozytywnego wrażenia. Miasto rozkopane, główny ciąg komunikacyjny w remoncie. 


W Wambierzycach krótka wizyta w Sanktuarium. Dokładnie okolice te zwiedziłem w 2011 roku podczas wycieczki objazdowej w Sudety i do Czech. Dalej niebieskim szlakiem do Radkowa.


Bazylika w Wambierzycach- widok od zachodu.



Późnym popołudniem podjeżdżam asfaltową Drogą Stu Zakrętów biegnącą pośród Gór Stołowych do Kudowej- Zdrój. Na trasie mijam formacje skalne o ciekawie brzmiących nazwach: "Ochota Magdaleny", "Głowa Króla", czy "Leśna Igła". Do granicy z Czechami około 1 km.



Wnoszące się ponad korony drzew bloki skalne towarzyszą mi na trasie. 


Dla mnie to już ostatni dłuższy podjazd na trasie Stu Zakrętów, przed Karłowem. Potem czeka mnie przyjemny zjazd do Dusznik- Zdrój. 

Po przeszło 7 kilometrach leśnego podjazdu pośród Gór Stołowych wyjeżdżam na otwartą przestrzeń. Po prawej wyrasta  mierzący 919 metrów nad poziomem morza Szczeliniec Wielki. Odarte przed wiekami z mniej odpornych skał wzniesienie przypomina wielki blok skalny, góruje nad okolicą i robi kapitalne wrażenie. Nieco z boku po lewej w tle Szczeliniec Mały (895 m. n.p.m.).





Trasa Ściany, międzynarodowy szlak rowerowy biegnący przez Góry Stołowe.

W Karłowie wracają wspomnienia.. 7 lat temu w tym miejscu całą grupą podchodziliśmy pod Szczeliniec Wielki. Góra, choć niewysoka (wybitność ponad 250 m), zrobiła wtedy na mnie duże wrażenie. Po raz pierwszy przemieszczałem się różnego rodzaju kładkami, schodkami i ścieżkami w labiryncie ogromnych bloków skalnych, a na szczycie na tarasie widokowym, czekały rozległe widoki Sudetów i.. przepastny widok w dół pionowej ściany.
Dziś jednak tylko przejeżdżam obok tego szczytu, po drodze robiąc pamiątkowe zdjęcia. 



Z Karłowa czeka mnie jeszcze ostatni już tego dnia dłuższy zjazd z Gór Stołowych.


Panorama Gór Bystrzyckich towarzyszyła mi podczas zjazdu w Obniżenie Dusznickie.


Góry Bystrzyckie.

Wieczorem odwiedzam jeszcze Duszniki- Zdrój. Kręcąc się po centrum miasta trafiam do parku zdrojowego, mijam Muzeum Papiernictwa i bez zwłoki obieram kurs na Szczytną. To ostatnie kilometry trasy. 


Odrestaurowany dusznicki rynek. Po lewej najstarsza z kamienic (dawny zajazd "Pod Czarnym Niedźwiedziem"), w której gościł abdykujący król Polski Jan II Kazimierz.


Muzeum Papiernictwa w Dusznikach- Zdroju, mieszczące się w starym XVII-wiecznym młynie papierniczym. 

Na nocleg zatrzymuję się w domu wczasowym u podnóża Gór Stołowych, pokój zarezerwowałem kilka dni wcześniej. Wybrałem większy obiekt oddalony od centrum miejscowości, dzięki czemu nie było problemu z zakwaterowaniem (jak zauważyłem, w sezonie małe agroturystyki zwykle odmawiają pojedynczym turystom jednodniowym noclegu, tłumacząc się brakiem miejsc). Standard względem schroniska nieporównywalnie wyższy, ale i cena adekwatna do jakości. Nie ma żadnego problemu z przechowaniem roweru w pokoju.